sobota, 22 lutego 2020

Rozdział 9


Wczorajszy dzień był dość dziwaczny. Nie wspomniałam rodzicom nic o naborach do drużyny, nawet nie wiem czemu tak jakoś wyszło.
-Cześć Córa – powiedział ojciec gdy tylko zauważył mnie wchodzącą do kuchni. - Jedz szybko bo nie będę na Ciebie czekał.
-Tatuś, mam prośbę. - spojrzał na mnie z zaciekawieniem- Przyjedziesz po mnie o tej samej godzinie co wczoraj. Muszę coś załatwić po szkole. - spojrzałam błagalnie na ojca. - Ładnie proszę.
-Przyjadę jeśli mi powiesz co masz tak ważnego do zrobienie – razem z mamą patrzyli na mnie z zaciekawieniem. To chyba ten moment w którym muszę uświadomić swoich rodziców że wróciłam do gry.
-Jakby to powiedzieć...wczoraj był nabór do szkolnej drużyny piłkarskiej i tak jakby przypadkiem wzięłam udział. - na twarzy mojego ojca pojawił sie szczery uśmiech. - Stało się tak że dostałam się i mam dzisiaj trening.
-Wiedziałem! Wygrałem! - odwrócił się w stronę rodzicielki i wystawił rękę w jej stronę.- Wypłacaj. - kobieta niechętnie podała mu banknot który wyjęła z pudełka po ciastkach. Odkąd sięgam pamięcią mama zawsze trzymała tam swoje pieniądze na czarną godzinę.
-Czy wy założyliście się o decyzje własnej córki? - spojrzałam na rodziców zszokowana a zarazem rozbawiona.
-Ojtam,Ojtam. Jedz śniadanie bo cię nie zawiozę. - powróciłam do swojej przepysznej jajecznicy. Ojciec odstawił mnie pod szkołą, kierując sie do sali od matematyki gdzie miałam pierwszą lekcje, spotkałam Matteo rozmawiającego z Nico.
-Hejka. - przybiłam żółwika z Nico oraz uśmiechnęłam się nieśmiało do bruneta.
-Hejka Sanders- odpowiedział mi brunet.
-Czemu wy mówicie do siebie po nazwisku? Od dawana się nad tym zastanawiałem. - oznajmił nasz towarzysz.
-Sama nie wiem. To wina tamtego. - pokazałam na Matteo.
-Ej czemu zawsze to moja wina? - odpowiedział na moje słowa.
-Na kogoś musi być, wypadło na ciebie. - powiedziałam.
-Pieprz się Sanders.- wściekły ominął nas i ruszył w kierunku sali zostawiając nas samych.
-Nie przejmuj się nim, przejdzie mu. - razem z Nico ruszyliśmy w kierunku sali gdzie po dotarciu zajęliśmy swoje miejsca. Nie było nauczycielki więc postanowiłam jeszcze napisać do Matteo.
Do Moreno:
Przepraszam, jeśli Cię obraziłam.
Wysłałam mu wiadomość i spojrzałam na chłopaka. W dłoniach trzymał telefon, do sali weszła nauczycielka ale jakoś mnie w tej chwili to nie interesowało. Z niecierpliwością czekałam aż chłopak mi odpisze, co chwile zerkałam na swój telefon który trzymałam na kolanach pod ławką.
Od Moreno:
Odpuść Sanders, nic się nie stało.
Do Moreno:
Jakby się nic nie stało to byś się tak na mnie nie wściekał.
Czekając na odpowiedź od chłopaka starałam zainteresować się matematyką. Jakoś mi to nie wychodziło.
Od Moreno:
Mam zły humor, od samego rana wszyscy się mnie o coś czepiają. Nie chce o tym gadać. Masz dzisiaj trening?
Do Moreno:
Dobra, odpuszczam. Tak mam trening, a co?
Od Moreno:
Nic, taka mała zmiana tematu. :)
Nie odpisałam chłopakowi, postanowiłam skupić się na lekcji. Nie potrafiłam, tak samo było na pozostałych lekcjach. Za bardzo przejmowałam się Moreno i zbliżającym się treningiem. Zoey próbowała mnie pocieszyć pomiędzy lekcjami czy nawet na przerwie obiadowej ale nie udało jej się to. Po ostatniej lekcji zapominałam w pewnym stopniu o Matteo ale mój umysł opanował strach. Szłam z dziewczynami na trening. Moje towarzyszki z nie zwracały na mnie uwagi ponieważ były zajęte jakże ciekawą rozmową która mnie nie interesowała. Zamyślona wpadłam na kogoś, i przez tą samą osobę zostałam przytrzymana abym nie zderzyła się z podłogą. Stałam na środku w obięciach brązowowłosego Idioty.
-Przepraszam i dziękuje za to że uratowałeś mnie przed upadkiem.- chłopak nadal mnie trzymał blisko siebie. - Mógłbyś mnie puścić bo zaraz mam trening? - chłopak patrzył się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Odsunął się ode mnie.
-Do jutra Martina. - chłopak uśmiechał się do mnie przyjaźnie – Pokaż im co tak naprawdę potrafisz. -chłopak pocałował mnie w policzek i odszedł zostawiając mnie zszokowaną na środku korytarza. Zastanawiam się co z nim jest nie tak. Ruszyłam w stronę szatni aby się przebrać bo nie mam zamiaru spóźnić się na pierwszy trening. Kiedy już wszyscy znaleźliśmy się na sali Trenerka przywitała nas wszystkich i podała kilka informacji dotyczących treningów. Dowiedzieliśmy się że spotykamy się trzy razy w tygodni po lekcjach oraz zostaliśmy poinformowani o kilku innych organizacyjnych rzeczach.
-Zanim zaczniemy trening razem z Sarą chcemy przekazać wam dobrą wiadomość. - kobieta spojrzała na dziewczynę stojącą obok niej. To ta sama która wczoraj prowadziła nabór. Podejrzewam że musi być kapitanem drużyny.
-Mamy zaszczyt wziąć udział w tegorocznych mistrzostwach które zaczynają się za miesiąc. W tym roku gospodarzami są dziewczyny z liceum Lincoln High. - usłyszawszy że moja poprzednia szkoła będzie gospodarzem turnieju zamarłam, miałam nadzieje ze to głupi żart. Trenerka ogłosiła że zaczynam trening. Tym razem rozgrzewkę poprowadziła Zoey. Jak zwykle rozgrzewka później ćwiczenia. Starałam się nadążać za dziewczynami jednak umierałam ze zmęczenia co było widoczne. Po ćwiczeniach trenerka ogłosiła przerwę i zawołała mnie do siebie.
-Sanders musisz popracować nad kondycją bo tak to jesteś naprawdę dobra a nawet nie wiem czy nie lepsza od niektórych. Pracuj ciężko nad sobą i pokaż reszcie jak trzeba walczyć o swoje. Może w tym roku uda nam się dojść chociaż do półfinałów. - uśmiechnęła się do mnie. - A jak się czujesz z informacją kto jest gospodarzem turnieju?- podejrzewałam że o to zapyta.
-Na samym początku myślałam że to głupi żart ale teraz po prostu chcę się skupić na treningach i wrócić do formy z przed wypadku. - na twarzy trenerki pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
-Podoba mi się to co mówisz. Leć na boisko bo zaraz gracie.
Meczyk był ciekawy tym razem zakończył się remisem. Po skończonym treningu udałam się z resztą drużyny do szatni aby się przebrać. Gdy tylko wyszłam ze szkoły zauważyłam czekającego na mnie już ojca w samochodzie.
-Jak tam na treningu? - spytał się gdy wsiadłam do samochodu.
-Brakowało mi tego. - uśmiechnęłam się do ojca. - Jednak muszę popracować nad formą.
-Kiedy zaczynają się mecze? - spytał ojciec wyjeżdżając z parkingu.
-W przyszłym miesiącu zaczynają się mistrzostwa.
-Dacie radę, wierze w ciebie Słońce. - ojczulek uśmiechnął się do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...