Srebrzyste Jastrzębice wygrały mecz i zyskały trzecie miejcie w zawodach. Każdy z mojej paczki przyjaciół cieszył się z tej wygranej. Gdybyście widzieli radość Matteo w ten piękny czwartkowy dzień, jego była dziewczyna przegrała ten mecz. Ja też się bardzo cieszyłam że to tak się potoczyło.
Przyszła sobota, od samego rana chodziłam zestresowana. Trenerka pozwoliła nam samemu dojechać na miejsce. Rano podjechała po mnie Zoey z Amandą, z dziewczynami prawie nie gadałam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Do meczu zostało piętnaście minut, siedzieliśmy w szatni gdzie trenerka próbowała nas zmotywować. Nie słuchałam jej, czułam się źle. Bałam się.
- Zaraz wracam, muszę się przewietrzyć - poinformowałam trenerkę i Zoey. Ledwo wyszłam z szatni i zostałam zatrzymana przez czyjś głos.
- Historia się powtórzy Sanders? Znowu będziesz jadła ziemię doprowadzając drużynę do przegranej? - odwróciłam się w stronę dobrze znanej mi osoby. Przede mną stała Carla. - Ciekawie było z tobą grać przez te wszystkie lata ale fajniej będzie cię pokonać. - zrobiło mi się słabo.
- Odpuść. - chciałam ją wyminąć i wrócić do szatni ale mi nie pozwoliła.
- Zobaczymy się na boisku kaleko. - wrońcu mnie przepuściła. Nie potrzebnie opuszczałam szatnie. Próbowałam się nie przejmować ale nie potrafię. Nie wyjdę na boisko! Nie zagram! Nie ma szans!
- Nie dam rady - powiedziałam wchodząc do szatni. Panika ogarniała mój umysł, zaczęłam się trząść.- Nie zagram - chodziłam w kółko po szatni lecz Zoey mnie zatrzymała.
- Spójrz na mnie! - spojrzałam jej prosto w oczy - Dasz radę, wierzymy w ciebie. - nic nie dały jej słowa, wyrwałam się z jej uścisku i usiadłam na ławce.
- Nie chcę powtórki. Nie dam rady- wspomnienia wróciły, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Sanders zapomnij o przeszłości - trenerka ukucnęła obok mnie.
- Boję się.
- W takim stanie to ona nie zagra nawet pięciu minut. - kątem oka zobaczyłam Zoey rozmawiającą z nauczycielką. - Mam pomysł. - dziewczyna wybiegła z szatni a ja nadal panikowałam. Nie wiem co się ze mną działo w tamtej chwili. Chodzę, siadam, wstaje, chodzę i tak w kółko. W mojej głowie te same myśli. Nie potrafię nad tym zapanować. Czuję jak ktoś mnie łapie za rękę i wyprowadza z szatni. Zostaje przyciśnięta do ściany ale mam to gdzieś. Przed sobą widzę Matteo który pyta się mnie co odpierdalam ale mu nie odpowiadam, chcę się wyrwać i uciec. Nie pozwala mi.
W pewnym momencie chłopak robi coś czego nigdy po nim się nie spodziewałam. Coś dzięki czemu mój umysł przestał toczyć ze mną wojnę. Poczułam jego usta na swoich. Matteo Idiota Moreno pocałował mnie. Oddałam mu pocałunek, po chwili odsunął się ode mnie.
- Lepiej? - patrzył mi prosto w oczy. Z jednej strony cholernie mi się to podobało a z drugiej chętnie przywaliłabym mu w twarz. Co też zresztą uczyniłam. - AŁA! - chłopak po raz kolejny mnie pocałował jednak tym razem krócej - Zapomnij. Wejdź na boisko i zapomnij o wszystkim. Liczysz się tylko ty i piłka. Nic po za tym się nie liczy. - wtuliłam się w chłopaka a ten dalej do mnie mówił - Za pięć minut zaczyna się najważniejsza chwila w twoim życiu. Wyjdź na boisko nie myśląc o zwycięstwie czy przeszłości. Po prostu graj. Zrób to co potrafisz najlepiej. - odsunął się ode mnie - Idź im pokaż ty mój uroczy buraczku. - na te słowa po raz kolejny go uderzyłam.
Wróciłam do szatni w normalnym stanie, prawie bo teraz myślałam co się własnie odpierdzieliło na korytarzu.
- Dasz rade zagrać? - zapytała się mnie Trenerka.
- Będę grać. - uśmiechnęłam się do kobiety co odwzajemniła.
- Jakby co to mów lub cokolwiek. Będziemy wtedy myśleć. Za dwie minuty zaczynamy, idziemy. - nauczycielka wyszła z szatni a my razem z nią.
Obok mnie szła Zoey która głupkowato się uśmiechała w moją stronę.
- Widziałam wszystko - no to mam prze rypane -Jak całuje Matteo?
- Zamknij się Zoey. - przyśpieszyłam kroku.
- Nie odczepię się od ciebie, dziecinko ty moja.
Zabije Moreno jak tylko go spotkam. Na boisku czekały nasze przeciwniczki. Czasz zmierzyć się z przeszłością.
Pierwsza połowa zakończyła się remisem, mecz od samego początku to ostra i zacięta walka. Po przerwie zmęczone wróciłyśmy na boisko. Wchodząc na boisko obiecałam sobie że jeśli przegramy to raz na zawsze kończę z piłką nożną. Po dwudziestu minutach drugiej połowy udało nam się przejąć piłkę. Podałam ją do Olivii która nie nacieszyła się nią długo i oddała ją Zoey która przekazała ją mnie. Miałam już strzelać ale Carla odebrała mi ją przy okazji faulując mnie. Leżałam na murawie, w moich oczach pojawiły się łzy. Podbiegła do mnie Zoey.
- Dasz rade wstać? - była przerażona. Wstałam o własnych siłach, kolano mnie trochę bolało ale nie było najgorzej. Sędzia zdecydował że będzie karny.
- Ty strzelaj. - powiedziałam do Alex.
- Nie, to woja walka i twój mecz. - powiedziała dziewczyna odchodząc. Podeszłam do piłki, strzelam i gol. Dwa do jednego. Cały mecz zakończył się remisem dwa do dwóch bo później Carla strzeliła nam bramkę. O wyniku miały zdecydować karne. Trenerka wybrała pięć dziewczyn w tym mnie i Zoey, które będą strzelać. Strzelam jako ostatnia.
Było cztery do czterech bo jedna zawodniczka z przeciwniczek nie trafiła. Moja kolej, wygramy czy nie, to zależy ode mnie. Liczą że doprowadzę ich do zwycięstwa. Czemu ja? Kopnęłam tą cholerną piłkę w stronę bramki ale zamknęłam oczy jak piłka szybowała w powietrzu.
- Wygrałyśmy! - zostałam przygnieciona do ziemi przez Zoey która krzyczała ze szczęścia.
Udało się!
Kurwa wygrałyśmy!
niedziela, 26 kwietnia 2020
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
#6 Mateusz
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Witajcie! Dzisiaj kolejny post informacyjny, organizacyjny…sama nie wiem. Trzeba wprowadzić pewne miany i uporządkować tego bloga. Ograni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz