Zgadnijcie kto zagra w finale. Tak cholerne Lincoln High wygrało z Tygrysami cztery do dwóch.
Wszyscy się cieszą i skaczą z radości, czujecie ten sarkazm. Organizatorzy stwierdzili że finał będzie rozgrywany w sobotę aby przyszło jak najwięcej osób. W czwartek jest mecz o trzecie miejsce między Złocistymi Gwiazdami a Srebrzystymi Jastrzębicami. Aktualnie mamy środę i siedzę na stołówce. Do naszego stolika dotarłam jako ostatnia i usiadłam obok Nico bo to było jedyne miejsce. Mój przeklęty kuzyn zajął mi miejsce obok Zoey. Między nimi chyba zaczyna się coś dziać, muszę ich kiedyś wypytać o to.
- Co tam Sanders? - odezwał się Matteo siadając obok mnie, dopiero teraz zauważyłam że go nie było tu wcześniej. - Jakaś taka cicha dzisiaj jesteś.
- Tak jakoś, chyba się nie wyspałam. - uśmiechnęłam się do niego ponuro. - A u ciebie jak tam?
- Spoczko - odpowiedział uśmiechając się.
Zauważyłam że Adam i Zoey przyglądają nam się dziwnie. Dobrała się dwójka wariatów, powinni dać sobie już spokój.
- Co wy dzisiaj tak cicho siedzicie? - odezwała się Adam - Kryzys w związku gołąbeczki? - myślałam że go zabije normalnie przy wszystkich a Moreno prawie się opluł.
- Weź się zamknij! - powiedziałam wściekle do mojego braciszka. Spojrzałam na Matteo, był wściekły ale i smutny. Dziwne...
- Nawet na żartach się nie znacie. Pff - udawał obrażonego.
- Straciłem apetyt. - Matteo wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia, zostawiając nas samych.
- I co żeś zrobił? - wstałam od stolika i spojrzałam na Zoey. - Idę do toalety. Idziesz ze mną?
- Nie - dziewczyna odpowiedziała patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Nie to nie. - skierowałam się do wyjścia.
Idąc korytarzem byłam zamyślona i nie zwracałam uwagi na to co znajduje się przede mną. Wpadłam na trenerkę.
- Przepraszam, nie zauważyłam. - kobieta uśmiechnęłam się.
- Nic się nie stało Martina. Jeśli szukasz Matteo to jest na boisku i znęca się nad piłką. Jesteście podobni do siebie pod tym względem. - chciałam już zaprotestować ale kobieta zostawiła mnie samą.
Miałam jeszcze ponad dwadzieścia minut przerwy więc stwierdziłam że pójdę do chłopaka.
Trenerka miała racje znęcał się nad piłką. Nie widział mnie więc wpadłam na pewien pomysł, głupi pomysł.
- Ostatnie sekundy meczu! Przy piłce Moreno, przygotowuje się do strzału. Strzela i Gol! - chłopak kopnął piłkę prosto w bramkę i spojrzał w moją stronę. -Wszyscy się radują! Moreno doprowadza swoją drużynę do zwycięstwa! - zaczęłam biegać wokół niego jak głupia a on zaczął się śmiać - Z czego się śmiejesz Moreno? - zatrzymałam się na przeciwko niego i udawałam poważną. Ten natomiast usiadł na murawie ciągnąc mnie w dół, wylądowałam na jego nogach.
- Jesteś pojebana Sanders. - uśmiechnął się do mnie.
- Okey, nie dość że się ze mnie śmieje to jeszcze mnie obraża- wybuchłam śmiechem pomimo moich starań, Matteo też zaczął się śmiać.
- Dziękuje Martina, poprawiłaś mi humor. - powiedział gdy tylko skończyliśmy się śmiać.
- Do usług - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie, a ja czułam że zaczynam się rumienić. - Przestań się na mnie gapić Moreno. - zakryłam swoją twarz dłońmi.
- Słodko wyglądasz jak się rumienisz. - powiedział śmiejąc się. Wstałam z jego nóg i wściekła ruszyłam w stronę szkoły. -Sanders nie obrażaj się?! Sanders ty mój buraczku poczekaj! - śmiał się bezczelnie. - Sanders kochanie ty moje, czekaj. - pokazałam mu środkowy palec nie odwracając się do niego.
- Zamknij się Moreno. - powiedziałam i wróciliśmy do szkoły. Oczywiście cały czas się ze mnie śmiał.
- Koniec treningu! - padłam na ziemię usłyszawszy głos trenerki - Za nim uciekniecie chciałabym przekazać kilka informacji. Podejdźcie bliżej. -razem z dziewczynami podeszłyśmy do trenerki - Z przykrością muszę was poinformować że Sara nie zagra z nami podczas finału. Jej kontuzja okazała się być bardziej poważna niż myśleliśmy. - smutno mi się zrobiło i raczej nie tylko mi - Opaskę kapitana na ten mecz przejmie Martina. Podjęłam tą decyzje razem z Sarą - byłam w szoku gdy usłyszałam to co powiedziała trenerka. - Sanders poprowadź tą drużynę do wygranej. - powiedziała nauczycielka dając mi opaskę kapitana. Wszyscy zaczęli skakać z radości i mi gratulować a ja stałam jak słup soli. - Możecie już iść.
Kiedy reszta drużyny ruszyła w kierunku szatni ja podeszłam do trenerki.
- Przepraszam - spojrzała na mnie z nad telefonu który zaraz schowała do kieszeni swoich dresów. - Czemu akurat ja? - razem z kobietą usiadłyśmy na ławce.
- Ustaliłam to z Sarą, po drugie wiem że sobie poradzisz i mam nadzieje że doprowadzisz Czerwone Pantery do wygranej. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie jestem pewna czy da radę, boję się tego meczu. - odparłam smutno na co trenerka westchnęła.
- Od pierwszego naszego spotkania, od tej cholernej łączonej lekcji wiedziałam że chcę cię w drużynie pomimo iż nie wiedziałam jak wygląda sprawa z twoją kontuzją, kondycją po zeszłorocznych zawodach. Ucieszyłam się kiedy pojawiłaś się na eliminacjach, nawet jeśli Matteo musiał użyć siły aby cię do tego zmusić. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. -Jestem mu wdzięczna że cię tutaj wepchnął. Spotkałam i trenowałam wiele dziewczyn ale nigdy takiej jak ty.
Ty nie grasz tak jak one. Ty się bawisz piłką, żyjesz z nią tak jakby łączyła was jakaś magiczna więź. Wiem gadam może głupoty. Jest jeszcze jeden powód dla którego cię wybrała. Podejrzewałam że jeśli dostaniemy się do finału to zagramy z twoją starą szkołą. Możesz im teraz udowodnić Sanders i sobie samej że jesteś wiele warta i że kontuzja cię nie pokonała - kobieta wstała i chciała mnie zostawić już samą. - Pokaż im wszystkim co potrafi Martina Sanders.
czwartek, 23 kwietnia 2020
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
#6 Mateusz
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Witajcie! Dzisiaj kolejny post informacyjny, organizacyjny…sama nie wiem. Trzeba wprowadzić pewne miany i uporządkować tego bloga. Ograni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz