czwartek, 13 lutego 2020

Rozdział 2


Pierwsze kilka dni w nowej szkole mogę uznać za udane. Nauczyciele są całkiem fajni i raczej nie będę miała z nimi problemów. Jeśli chodzi o moich nowych kolegów i koleżanki z klasy to wydają się być sympatyczni. Zoey zapoznała mnie z niektórymi dziewczynami które chodzą ze mną do klasy. Wydaja się być miłe i sympatyczne. Ogólnie jakoś nie narzekam na nowa szkołę jak i klasę. Może będzie nawet fajniej niż w poprzedniej. Na szczęście z pierwszymi dniami w szkole minęło zainteresowanie moja osobą jako tą "nową", z czego bardzo się cieszę. Jutro poniedziałek co oznacza że w końcu zacznie się coś dziać na lekcjach. Do końca tamtego tygodnia były przeważnie lekcje organizacyjne i nic szczególnego się nie działo. Jednak od jutra to się zmieni. Znowu trzeba będzie godzinami siedzieć przy książkach i zakuwać. Jakoś nigdy nie lubiłam się uczyć przez moje problemy z koncentracją. Wolałam iść pobiegać, pokopać piłkę, cokolwiek tylko aby być w ruchu. Nie potrafię usiedzieć przy książkach. W tym roku to się jednak zmieni, będę musiała zmienić swoje przyzwyczajenia. Takie bywa życie. Dobra kończę i spadam spać bo trzeba nabrać sił na kolejny tydzień wyzwań szkolnych.
Opublikowałam post na blogu i wyłączyłam komputer. Pomimo iż byłam zmęczona postanowiłam zejść jeszcze do rodziców chwile z nimi pogadać. Zastałam ich w salonie siedzących wygodnie na fotelach z książkami w dłoniach.
- Co robicie? - spytałam spoglądając na nich.
- Może do okulisty trzeba z tobą iść? - ojciec popatrzył na mnie jak na idiotkę i pomachał do mnie książką – Ja się pytam jak ty grałaś w piłkę skoro nic nie widzisz. - ojciec po prostu bezczelnie się ze mnie śmiał a mama razem z nim. Jak to się stało że oni są moimi rodzicami.
- Co chciałaś? - moja rodzicielka spojrzała na mnie.
- Po prostu przyszłam normalnie porozmawiać z moimi rodzicami ale przypomniałam sobie że z wami nie da się normalnie. - spojrzałam na rodziców i zauważyłam jak próbują być poważni. - Tata także przypomniał mi o pewnej sprawie. Prawda że nadal mam zwolnienie z zajęć sportowych? - nastała grobowa cisza i zauważyłam że mama spogląda na ojca i odwrotnie. - Mam zwolnienie, prawda? - czekałam na ich odpowiedź.
- Córciu no bo wiesz...- mama zaczęła coś szeptać pod nosem ale jednak postanowiła nie dokańczać. Spojrzałam na ojca.
- Razem z lekarzem stwierdziliśmy że powinnaś wrócić w chociaż minimalnym stopniu do jakiejś aktywności fizycznej. Postanowiliśmy że wrócisz przynajmniej do zajęć sportowych. - ojciec unikał mojego wzroku.
- A mnie o zdanie to już nie łaska zapytać?! - może trochę za bardzo podniosłam głos.- Może nie jestem gotowa wrócić do sportu. Ludzie ja mam metalowe śrubki w nodze!
- Martina proszę cię nie krzycz. - odezwała się mama. Pomimo mojego wybuch rodzicielka była spokojna. - Może ci to w jakimś stopniu pomoże. To wszystko jest dla twojego dobra, pamiętaj.
- Nie chce mi się już z wami rozmawiać. Idę spać. - skierowałam się w stronę swojego pokoju wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic aby tylko nie myśleć o całej tej sytuacji z rodzicami. Chwile później gotowa już do snu poszłam do swojego pokoju i wskoczyłam do łóżka. Po chwili odpłynęłam do krainy snów.
                                                                      ✭✭✭
Obudził mnie dźwięk mojego budzika. Niechętnie wstałam z mojego jak że wygodnego łóżka i poszłam naszykować się na ciężki dzień w szkole. Po skończeniu codziennej rutyny w łazience zeszłam do kuchni z postanowieniem zjedzenia czegoś na śniadanie oraz przeproszeniem rodziców za mój wczorajszy wybuch. Wchodząc do kuchni zauważyłam rodziców jedzących śniadanie. Przy wspólnym posiłku porozmawiałam z rodzicami i ich przeprosiłam. Tata jak zwykle powiedział że mnie odwiezie do szkoły. Z czego na prawdę jestem zadowolona. Droga do szkoły minęła w przyjemnej atmosferze.
- Trzymaj się , przyjadę po ciebie bo dzisiaj wcześniej kończę – usłyszałam głos taty wysiadając z samochodu.
- No dobra.
Ruszyłam w stronę budynku, przed wejściem spotkałam Zoey rozmawiającą z dziewczyna z naszej klasy. Miała na imię chyba Amanda jeśli dobrze pamiętam.
- Hejka dziewczyny. - obie spojrzały w moja stronę.
- Witam witam – na twarzy Zoey pojawił się uśmiech. - Co tam? Przygotowana na najlepszy dzień szkoły od rozpoczęcia roku?
- Na co mam być przygotowana? Dzień jak co dzień. - spojrzałam na nią jak na idiotkę.- Czym ty się tak ekscytujesz?
- Dzisiaj są pierwsze zajęcia sportowe i spotkamy najlepsza nauczycielkę z całej tej bezdusznej szkoły. Kobieto to jest powód do radości! - ta dziewczyna jest powalona. Kto normalny skacze i się cieszy z powodu nauczycielki rozumiem jak by to był jakiś aktor czy piosenkarka ale to nauczycielka.
- Nauczycielka ma być powodem do takiego zachowania. - spojrzałam na Zoey jeszcze raz. - Podziękuje.
- Błagam cie weź ją za nim jej coś zrobię. - Zoey spojrzała na dziewczynę stojącą obok nas i pokazała na mnie. Ona jedynie śmiała się z nas.
- Dobra chodźmy już bo spóźnimy się na lekcje. - odezwała się Amanda powstrzymując napad śmiechu. Pierwsza lekcja, najbardziej znienawidzony przez wszystkich przedmiot, matematyka.
Pierwsze trzy lekcje minęły spokojnie i o dziwo bardzo szybko oraz ciekawie no może oprócz matematyki. Ten przedmiot nie jest ciekawy.
Aktualnie siedzę w stołówce z Zoey oraz kilkoma innymi osobami z mojej klasy i przy posiłku rozmawiamy na różne tematy. Tuż po przerwie obiadowej mamy zajęcia sportowe których się boję i to cholernie. Jednak nic na to nie poradzę, muszę na nie iść.
- Martina co ty taka cicha? - spytała się blondynka której imienia nie pamiętam wiem tylko że siedzę z nią na angielskim.
- Co? - spojrzałam na wszystkich wokół mnie.
- Totalnie masz nas w dupie – odezwała się Zoey. - Rozmawialiśmy o następnej lekcji ale ty nas nie słuchasz.
- Nie za bardzo mnie interesuje wasz zaciesz do nauczycielki której nie znam.
- Zmienisz jeszcze zdanie po tej lekcji. - odezwała się Amanda.
- Zobaczymy.
- A teraz łaskawie możesz odpowiedzieć na pytanie które ci zadaliśmy ale postanowiłaś nas olać? - odezwała się znowu Zoey. Spojrzałam na nią czekając aż powtórzy pytanie. - Czemu ty nie lubisz zajęć sportowych?
- Po prostu nie przepadam za nimi przez poprzednią szkołę.
- Co ty wygadujesz twoja poprzednia szkoła była słynna z tego że była najlepsza w różnych dziedzinach sportowych.
- Tak to prawda.
- Pewnie każdy z uczniów był w jakiejś drużynie nawet ty. - nie fajnie się dzieje, schodzimy na tematy na które nie lubię rozmawiać. Niech ta przerwa się już skończy.
- Ja akurat nie byłam w żadnej drużynie. - chyba nie powinnam kłamać ale nie chce o tym gadać.
- Coś ci nie wieżę dziecinko – Zoey przyglądała mi się uważnie. Czas zmienić temat bo to się źle skończy.
- A wy macie jakieś drużyny sportowe? - zapytałam udając że to mnie interesuje. Zoey zmieniła swój wyraz twarzy i zaczęła się szczerzyć jak dziecko.
- Mamy męską drużynę koszykówki która jest słaba szczerze mówiąc. Mamy także dwie drużyny piłkarskie męską jak i damską do których każdy chce należeć bo są naprawdę dobrzy. Dobra jest drużyna męska a damska trochę się pogorszyła. W tamtym roku odeszły dwie najlepsze zawodniczki przez co przegraliśmy w ostatnim meczu który pozwoliłby nam dostać się do finałów. Szkoda ale tak bywa. No i jeszcze mamy drużynę siatkarek ale one też są słabe.
- Ej!! To nie prawda. - odezwały się trzy dziewczyny na czele z Amandą.
- No wybaczcie ale kiedy coś wygrałyście? - Zoey spojrzała na dziewczyny które się czerwieniły ze wstydu. - No właśnie.
- Dobra chodźmy bo musimy się jeszcze przebrać. - odezwała się jakaś dziewczyna.
Cały nasz stolik ruszył w kierunku wyjścia ze stołówki. Szłam na samym końcu dziewczyny o czymś gadały, nie za bardzo tym się interesowałam. Miałam już wchodzić do szatni gdy poczułam że ktoś łapie mnie za ramię. Zostałam przyparta do ściany. W moją osobę wpatrywały się piękne niebieskie oczy które potrafiły zahipnotyzować. Przede mną stał całkiem przystojny wysoki brunet. Którego kojarzę z mojej klasy. To jeden z chłopaków którzy wpatrywali się we mnie na rozpoczęciu roku.
- Czemu je okłamałaś Sanders? - w tym momencie uświadomiłam sobie że mam problem i to poważny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...