niedziela, 16 lutego 2020

Rozdział 4


Następnego dnia gdy tylko wstałam wiedziałam że Zoey nie da mi żyć. Zdążyłam przez te kilka dni poznać dziewczynę i wiedziałam że tak łatwo nie odpuści. Prawdopodobnie będę musiała jej opowiedzieć co się stało i to jeszcze ze szczegółami. Nie myliłam się,  ledwo przeszłam przez próg klasy w której mamy matematykę a już zostałam zaciągnięta do ławki w której siedzę z dziewczyną. 
- Teraz mi powiesz co się działo wczoraj na wuefie. - widać było że dziewczyna oczekuję odpowiedzi i nie ustąpi.
- Cześć Zoey. Co tam u ciebie słychać? Hej Martina dobrze a u ciebie? Też dobrze, naprawdę...- dziewczyna przerwała mi moją wypowiedź.
- Nie zmieniaj tematu kochaniutka, tylko gadaj mi tu.- moja zmiana tematu nie udała się. Na szczęście uratowała mnie nauczycielka która właśnie weszła do sali. - Masz szczęście i tak cię dopadnę. - dziewczyna na razie odpuściła pozwalając nauczycielce zacząć prowadzenie lekcji. Po chwili jednak ktoś przerwał matematyczce. Jak się okazało, do klasy wpadł zdyszany Matteo.
- Przepraszam za spóźnienie. - jego wzrok przeleciał po klasie jakby kogoś szukał. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, momentalnie podręcznik od matematyki zaczął mnie interesować.
- Panie Moreno zaczyna się to samo co w poprzednim roku? Siadaj Moreno.
- Przepraszam - Matteo zajął swoje miejsce a nauczycielka powróciła do omawiania tematu. Lekcja minęła szybko tak samo jak trzy kolejne.
Zoey nie miała czasu aby mnie wypytać o wczorajszą sytuacje. Jednak teraz jej nie ucieknę ponieważ nie mam zamiaru jeść drugiego śniadania w kiblu przez strach przed rozmową. Siedziałyśmy przy stoliku z naszym jedzenie i modliłam się w duchu aby ktoś się do nas dosiadł.
- Nie oszukuj się. - spojrzałam na dziewczynę. - Nie zapomniałam o naszej wcześniejszej rozmowie. Gadaj!
- No dobra. - powiedziałam zrezygnowana, dziewczyna posłała mi zwycięski uśmiech. - Pamiętasz z jakiej szkoły do was się przeniosłam?
- Nasz wróg numer jeden.
- No własnie. Raczej wiesz z jakiego sportu słynie ta szkoła. - dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - Piłka nożna, mieliśmy dwie drużyny i każda z nich była naprawdę dobra. Powiedziałabym że były na równi,męska z damską.
- Każdy to wie. Damska drużyna doszła do finału szkolnych mistrzostw, jednak przegrałyście. Szkoda że nie mogłam zobaczyć tego finału, słyszałam że dużo się działo. Jedna z waszych zawodniczek była mocno kontuzjowana, słyszałam że musiała zrezygnować z piłki nożnej. - dziewczyna spojrzała na mnie w taki sposób jakby się już powoli domyślała.
- To prawda dużo się działo podczas tego meczu. 
- Co ty masz wspólnego z tym meczem, przecież ty nie lubisz sportu? Po za tym ta dziewczyna była najlepszą zawodniczką turnieju i prawdopodobnie dostałaby nagrodę.
Jestem pewna że gdyby nie ten wypadek to Martina Sanders dostałaby tą... Boże jaka jestem głupia!! - dziewczyna zwróciła uwagę wszystkich na stołówce.
- Może tak, ciszej trochę! 
- Przepraszam. To naprawdę Ty!! - dziewczyna zachowywała się jak dziecko które dostało przed chwilą cukierka.
- Tak to ja. Po tym meczu wylądowałam w szpitalu gdzie przeszłam operacje. Po półrocznej ciężkiej rehabilitacji udało mi się wrócić do sprawności sprzed wypadku na boisku. Po wakacjach miałam wrócić do szkoły jednak wszyscy obwiniali mnie za przegraną w mistrzostwach. Stwierdziłam razem z rodzicami że to chyba zły pomysł abym wracała tam do szkoły dlatego też przeniosłam się tutaj. Chciałam zacząć od nowa, bez tych idiotów i bez piłki. - czułam jak po policzku spłynęła pojedyncza łza, to nie był dobry znak. - Miałam nadzieje że nikt mnie nie rozpozna ale na mojej drodze pojawił się ten popierdolony idiota, który nie wiem jakim cudem mnie rozpoznał. - wspomnienia zaczęły wracać a ja miałam ochotę uciec z tej jadalni. - Przepraszam cię ale muszę chwile pobyć sama. - wstałam od stołu i pobiegłam w stronę wyjścia. Dłużej tutaj nie wytrzymam. Zoey za mną jedynie coś krzyczała ale ja jej nie słuchałam.
Znalazłam się na boisku, nie chciałam tu przychodzić ale mój rozum posłuchał serca.
Byłam sama, stałam na środku boiska i po prostu płakałam jak małe dziecko.
- Sanders, wszystko w porządku? - odwróciłam się do osoby która stała za mną. Okazało się że jest to nauczycielka od zajęć sportowych. - Co się stało? Czemu płaczesz?
- Już wszystko w porządku. - powiedziałam wycierając rękawem mokre od płaczu policzki. - Co pani tu robi?
- Widziałam cię jak wyszłaś cała zapłakana ze stołówki i przyszłam za tobą. Pogadamy? - usiadłam z kobietą na trybunach. - Jaki jest powód twoich łez?
- Przeszłość. Miałam nadzieje że w tej szkole zacznę od nowa i zapomnę o wszystkim ale przeszłość dogoniła mnie i nie pozwala o sobie zapomnieć. To wszystko przez to że ludzie są zbyt ciekawi.
- Pewnie ciężko ci było mówić o tym jak straciłaś szansę i możliwość rozwijania swojej pasji.
- Pani wie kim jestem? 
- Tak. Martina Sanders najlepsza zawodniczka zeszłorocznych mistrzostw szkolnym przynajmniej przed tą cholerną kontuzją. Głośno było o tobie. Dziwię się że nikt cie nie rozpoznał od samego początku. - patrzyłam na nią jak na kosmitę. - No co trzeba wiedzieć wszystko o swoich przeciwnikach. - kobieta uśmiechnęła się do mnie. - Zorientowałam się na naszych pierwszych zajęciach gdy sprawdzałam listę obecności. Wiedziałam że będziemy mieli w szkole nową uczennice ale nie wiedziałam że chodzi o ciebie. Podczas pierwszych zajęć przyglądałam się tobie uważnie, chciałam wiedzieć czy jesteś w takiej samej formie jak podczas turnieju. Wtedy zrozumiałam że nie chcesz wracać do piłki, pomimo iż widziałam po tobie że cholernie się męczysz i tego pragniesz. - nauczycielka wstała i chciała już odejść w stronę szkoły. - Nie rozumiem tylko czemu tak szybko się poddałaś. Teraz chodź, bo mamy zaraz lekcje a jaszcze musisz się przebrać.
Rozmowa z nauczycielką poprawiła mi trochę humor. Fajne uczycie wygadać się komuś kto nie jest psychologiem i ma podobne pasje. Szłam w kierunku szatni aby się przebrać na zajęcia gdy poczułam że ktoś łapie mnie za ramie. Przede mną stał Matteo.
- Czego?
- Chciałem cię przeprosić Sanders za moje zachowanie. Próbowałem wcześniej ale unikałaś mnie. Przepraszam.
- Gdyby nie ty to nie musiałbyś mnie za nic przepraszać. Odwal się Moreno! - wyminęłam chłopaka i weszłam do szatni. Zoey próbowała do mnie zagadać jednak nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Przebrałam się i poszłam na sale gimnastyczną. Tym razem zajęcia mieliśmy osobno ponieważ wrócił nauczyciel który miał pod opieką chłopaków. Podczas zajęć zagraliśmy w siatkówkę. Ogólnie zajęcia minęły szybko.
Dziewczyny po skończonych zajęciach skierowały się do szatni, ja natomiast podeszłam do nauczycielki.
- W czym mogę pomóc Sanders?
- Chciałam tylko podziękować za dzisiejszą rozmowę. - kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Może warto jeszcze powalczyć? Zastanów się nad tym Sanders. 
Z uśmiechem na twarzy wróciłam do szatni gdzie się przebrałam i ruszyłam przed szkołe gdzie czekał na mnie ojciec. Kiedy tylko wróciłam do domu i zjadłam przepyszny obiad który zrobiła mama zamknęłam się w swoim pokoju.
Postanowiłam napisać do Zoey aby ją przeprosić za moje zachowanie. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź od dziewczyny.
Od Zoey: 
Nic się nie stało. Nie musisz przepraszać.
Do Zoey:
Muszę, zachowałam się jak totalna kretynka. Jeszcze raz przepraszam. Pogadamy jutro.
Do Zoey:
Ok :)
Do jutra :*

Położyłam się na łóżku i bez jakiego kol wiek sensu patrzyłam się na sufit. Przypomniała mi się dzisiejsza rozmowa. Może uwielbiana przez wszystkich nauczycielka ma racje. Nagle wpadłam na najgłupszy pomysł mojego życia i za nim cokolwiek zdołałam przemyśleć trzymałam w ręku telefon i wysłałam wiadomość do pewnej osoby.
Do Matteo:
Wiem, mówiłam że masz się odpierdolić ode mnie ale mam pytanie.
Od Matteo:
Sanders? Jakie pytanie?
Do Matteo:
Skąd wiedziałeś kim jestem? 
Nawet Zoey nie wiedziała aż do dzisiaj.
Od Matteo:
Moja słodka tajemnica. ;)
Do Matteo:
Matteo, pytam poważnie!
Od Matteo:
Nie powiem ci, chyba że...

Jak mnie ten idiota denerwuje ale nie przestane z nim pisać bo chce wjedzieć skąd mnie kojarzy. Przecież faceci nie interesują się damską piłką nożną.
Do Matteo:
Chyba że co?
Od Matteo: 
Spotkamy się jutro po szkole.
Ufasz mi Sanders?
Do Matteo: 
W twoich snach Moreno.
Od Matteo:
W moich snach zaszliśmy już dalej piłkareczko moja kochana. ;)
Do Matteo: 
Idiota.
Od Matteo: 
Nadal czekam na odpowiedź kochanie.

Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam do gapienia się w jakże ciekawy sufit. Pomimo iż cholernie nie lubię tego idioty to jakoś poprawił mi humor. Nie mam zamiaru jednak się z nim spotkać pomimo iż chce znać odpowiedź na zadane mu pytanie. 
Coś czuję że będę musiała żyć z tym brakiem odpowiedzi na swoje pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...