Nadszedł
najbardziej wyczekiwany przez wszystkich czwartek, który oznaczał
dzień wolny od zajęć jak i rozpoczęcie turnieju. Z trenerką
umówiłyśmy się wcześniej że spotkamy się na miejscu bo nie
było sensu spotykać pod naszą szkołą. Miałam jechać razem z
Zoey i Amandą, które stwierdziły że mnie zabiorą bo mają po
drodze. Schodząc do kuchni zastałam mamę która samotnie siedziała
przy stole popijając kawę.
-Cześć. - przywitałam się siadając przy stole na którym czekało moje śniadanko.
-Jak tam samopoczucie przed dzisiejszym dniem? - odezwała się kobieta siadając na przeciwko mnie.
-Staram się myśleć pozytywnie.- uśmiechnęłam się do swoje rodzicielki. Zjadłam szybko śniadanie i ruszyłam do pokoju po swoje rzeczy. W między czasie dostałam wiadomość od Amandy że zaraz będą pod moim domem. Zeszłam na dół, pożegnałam się z mamą i wyszłam przed dom. W tym samym momencie podjechały dziewczyny.
-Hejka -przywitałam się wsiadając do samochodu.
-Hej. Jak tam twoje nastawienie na dzisiejszy dzień? - odezwała się Zoey uśmiechając się do mnie.
-Jak jeszcze raz ktoś się mnie o to zapyta to obiecuje że zabije! - powiedziałam zirytowana, dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać. Z kim ja się zadaje?
-Jak myślicie kto wyra dzisiejszy mecz? - odezwała się Amanda.
-Mam nadzieje że jastrzębice -odpowiedziała bez zastanowienia Zoey.
-Szczerze to nie umiem powiedzieć kto może dzisiaj wygrać. - odezwałam się. Wiem że moja poprzednia drużyna bardzo dobrze gra, a ich rywalki kojarzę z zeszłego roku i z tego co wiem to zaszły bardzo daleko.
Dojechałyśmy na miejsce. Przed budynkiem czekała na nas trenerka z resztą drużyny. Zaparkowałyśmy samochód i podeszłyśmy do naszej grupy.
-Dzień Dobry- we trzy odezwałyśmy się w tym samym momencie.
-Witajcie. Skoro jesteśmy już wszyscy to możemy już wchodzić- powiedziała nauczycielka.
Po przekroczeniu drzwi do budynku przy nas natychmiastowo pojawiła się dyrektorka szkoły, a tuż za nią zauważyłam moją byłą trenerkę. Próbowałam się chować za dziewczynami tak aby kobiety mnie nie rozpoznały.
-Witamy w naszej szkole! - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Rozpoczynamy za piętnaście minut więc Pani Agata zaprowadzi was na boisko gdzie będziecie mogły zając miejsca. - Dyrektorka zostawiła nas z moją byłą trenerką i poszła przywitać się z kolejną drużyną. Drogę na boisko znałam na pamięć, teoretycznie sama mogłam nas tam zaprowadzić. Zajęliśmy swoje miejsce na trybunach. Znalazłam się pomiędzy trenerką a Zoey.
-Jak się czujesz Sanders? - na słowa trenerki Zoey zaczęła się śmiać.
-Czemu wszyscy się mnie o to pytają? -powiedziałam lekko wkurzona. Nauczycielka chciała już coś powiedzieć ale przerwał jej głos prosto z samego środka boiska. Na boisku stał organizator mistrzostw i dyrektorka szkoły.
-Witam wszystkich zgromadzonych! Zanim zaczniemy pierwszy mecz podam kilka informacji i plan jak będę wyglądać tegoroczne zawody...- cała ta jego gadka trwała około dwudziestu minut. Stwierdzam że trochę przynudzał i prawie w ogóle go nie słuchałam.- Rozpoczynamy Mistrzostwa Szkolnych Drużyn Damskich w Piłce Nożnej. - wszyscy zaczęli klaskać na zakończenie przemowy organizatora.
Po kilku minutach na boisko wybiegły wie drużyny. Widząc zawodniczki z mojej byłej drużyny w dobrze znanych mi barwach poczułam się dziwnie.Wściekłość, smutek, tęsknota a najbardziej to poczułam się jak zdrajca. Sama nie wiem co siedzi w mojej głowie. Miałam ochotę stamtąd uciec.
-Martina spokojnie – z mojego transu wyciągnęła mnie Zoey która patrzyła się na moje dłonie. Nawet nie zauważyłam tego że wbijam paznokcie w skórę- Co się dzieje?
-Nie nic, wszystko w porządku. -spróbowałam się skupić na meczu który trwał już od dobrych dziesięciu minut. Jak na razie był remis ponieważ nie udało się nikomu zdobyć gola. W ciągu kolejnych kilkunastu minut jastrzębice zdobyły gola, moja obecna drużyna cieszyła się z tej brameczki. Do końca pierwszej połowy nie przybyło więcej cyferek w wyniku. Jastrzębice prowadziły i każdy miał nadzieje że tak pozostanie. Podczas drugiej połowy obrona Lincoln High poprawiła się o sto procent. Stwierdzam że moje odejście nie sprawiło im problemu, a nawet szybko znaleźli osobę na moje miejsce. Mecz zakończył się remisem, jeden do jednego. Miałam nadzieje że jednak jastrzębice wygrają ale cóż takie życie.
-Miałam nadzieje że jednak jastrzębice wygrają. - powiedziała Zoey schodząc z trybun po zakończonym meczu.
-Nie narzekaj, przynajmniej jest remis.- powiedziała Amanda, w ogóle to co ona tutaj robi z drużyną. Ona przecież do niej nie należy. Czemu dopiero teraz się zorientowałam?
-A tak w ogóle to co ty tu robisz Amanda? Przecież nie jesteś w drużynie? -spojrzałam na dziewczynę.
-Dopiero teraz to zauważyłaś? - powiedziała Zoey próbując się nie śmiać.
-Trenerka to moja ciocia, zabiera mnie ze sobą wszędzie tam gdzie drużyna ponieważ chciała abym grała w piłkę. Niestety wybrałam siatkówkę. -odpowiedziała dziewczyna.
-Aha, okey. - na tym skończyliśmy naszą pogawędkę. Mieliśmy wejść do szkoły aby dostać się na parking gdy usłyszałam że ktoś mnie woła.
-Co ty tutaj robisz Sanders? - na przeciwko mnie stała Carla, najgorszy koszmar, kapitan mojej byłej drużyny. - Nie powinno cię tu być. Nie masz prawa po tym wszystkim co nam zrobiłaś. - ja się chyba przesłyszałam.
-Daj spokój Carla. Dla twojej wiadomości przyjechałam tutaj ze swoją szkołą. - spojrzałam na Zoey i się uśmiechnęłam.
-Nie masz prawa tutaj wracać! Popieprzona Zdrajczyni!- zaczęła mnie wkurzać swoją gadką.
-Ja zdrajczyni!? Gdyby nie wy to bym nie odchodziła z tej szkoły. - powiedziałam podniesionym głosem.
-Dobrze że się wyniosłaś! Do czego miałaby nam się przydać kaleka- uśmiechnęła się chytrze.
-Dla twojej wiadomości ta Kaleka jest w naszej drużynie.- odezwała się Zoey. Po chuj się odzywałaś dziewczyno!?
-Popieprzona Zdrajczyni! Gratuluje nowej drużyny.- wściekłość malowała się na jej twarzy ale nie tylko na niej. Byłam wkurwiona na maksa i miałam ochotę ją rozszarpać. - Drużyny nieudaczników. Mądry wybór. - jeszcze chwila i na serio nie wytrzymam.
-To przez was tutaj nie wróciłam! Po chuja mam wracać tam gdzie mnie się nie chce! - zaczęłam się wydzierać z wściekłości.
-To przez ciebie przegraliśmy w tamtym roku. Zdrajczyni, kaleka nie zdziwię się jak specjalnie to wszystko zrobiłaś.- po jej słowach zaczęłam po prostu płakać.
-Pierdol się! Jak mogłaś to powiedzieć!? - odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę parkingu. Wychodząc ze szkoły wpadłam na kogoś.
-Uważaj jak leziesz! - wściekła i cała zapłakana chciałam wyminąć tą osobę. Nie pozwolono mi.
-Spokojnie Sanders – znajomy głos, spojrzałam na Matteo. Patrzyła się na mnie zmartwiony a ja po prostu się do niego przytuliłam i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. - Ej nie płacz. Co się stało Sanders?
-Wiedziałam że jak wrócę to będą same problemy. - powiedziałam gdy tylko trochę się uspokoiłam- Jebana piłka nożna. - spojrzałam na chłopaka, odsuwając się od niego. -Przepraszam za moje zachowanie.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się do mnie.
-Co ty w ogóle tutaj robisz?
-Nico napisał do Zoey aby się dowiedzieć jaki jest wynik. Tak jakoś wyszło że Zoey napisała że dziwnie się zachowujesz więc stwierdziliśmy że przyjeżdżamy.
-Ja to kiedyś ją zabije. - chłopak uśmiechnął się na moje słowa.- A gdzie Nico?
-Poszedł porozmawiać z dziewczynami. - wskazał na trójkę naszych znajomych, którzy stali przy samochodzie brunetki. Podeszliśmy do nich.
-Plany się zmienił. Jedziemy na ciacho i kawę. Jedziecie z nami?- Zoey spojrzała na mnie i Matteo wyczekując odpowiedzi.
-Nie mam ochoty. - chciałam wrócić do domu i po prostu zamknąć się w swoim pokoju.
-Możemy cię odwieźć. - powiedziała Zoey uśmiechając się do mnie.
-Ja ją odwiozę, wy sobie jedzcie. Nie robi mi to problemu. - powiedział Matteo.
-Okey. -powiedziała Zoey. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Matteo poszliśmy do jego auta. Jechaliśmy w ciszy całą drogę. Nie miałam ochoty rozmawiać.
-Dziękuje za podwózkę.- powiedziałam gdy podjechaliśmy pod moje królestwo. Chciałam już wysiadać ale chłopak mi nie pozwolił.
-Poczekaj Sanders. - spojrzałam na chłopaka. - Nie przejmuj się nimi. Rób swoje i pokaż wszystkim co potrafi Martina Sanders. Jednak błagam cię też o to żebyś nie robiła niczego głupiego. - uśmiechnął się do mnie.
-Nie martw się Moreno. Ja już zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu. Wróciłam. -wysiadłam z samochodu chłopaka i weszłam do domu.
Może uznacie mnie za idiotkę, ale tak powrót do piłki uważam za głupotę. Przynajmniej tak sadzę po dzisiejszym dniu. Jednak skoro już wróciłam to przynajmniej teraz nie mogę się poddać. Nie tym razem. Pokaże jeszcze wszystkim że Martina Sanders jeszcze coś tam potrafi.
-Cześć. - przywitałam się siadając przy stole na którym czekało moje śniadanko.
-Jak tam samopoczucie przed dzisiejszym dniem? - odezwała się kobieta siadając na przeciwko mnie.
-Staram się myśleć pozytywnie.- uśmiechnęłam się do swoje rodzicielki. Zjadłam szybko śniadanie i ruszyłam do pokoju po swoje rzeczy. W między czasie dostałam wiadomość od Amandy że zaraz będą pod moim domem. Zeszłam na dół, pożegnałam się z mamą i wyszłam przed dom. W tym samym momencie podjechały dziewczyny.
-Hejka -przywitałam się wsiadając do samochodu.
-Hej. Jak tam twoje nastawienie na dzisiejszy dzień? - odezwała się Zoey uśmiechając się do mnie.
-Jak jeszcze raz ktoś się mnie o to zapyta to obiecuje że zabije! - powiedziałam zirytowana, dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać. Z kim ja się zadaje?
-Jak myślicie kto wyra dzisiejszy mecz? - odezwała się Amanda.
-Mam nadzieje że jastrzębice -odpowiedziała bez zastanowienia Zoey.
-Szczerze to nie umiem powiedzieć kto może dzisiaj wygrać. - odezwałam się. Wiem że moja poprzednia drużyna bardzo dobrze gra, a ich rywalki kojarzę z zeszłego roku i z tego co wiem to zaszły bardzo daleko.
Dojechałyśmy na miejsce. Przed budynkiem czekała na nas trenerka z resztą drużyny. Zaparkowałyśmy samochód i podeszłyśmy do naszej grupy.
-Dzień Dobry- we trzy odezwałyśmy się w tym samym momencie.
-Witajcie. Skoro jesteśmy już wszyscy to możemy już wchodzić- powiedziała nauczycielka.
Po przekroczeniu drzwi do budynku przy nas natychmiastowo pojawiła się dyrektorka szkoły, a tuż za nią zauważyłam moją byłą trenerkę. Próbowałam się chować za dziewczynami tak aby kobiety mnie nie rozpoznały.
-Witamy w naszej szkole! - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Rozpoczynamy za piętnaście minut więc Pani Agata zaprowadzi was na boisko gdzie będziecie mogły zając miejsca. - Dyrektorka zostawiła nas z moją byłą trenerką i poszła przywitać się z kolejną drużyną. Drogę na boisko znałam na pamięć, teoretycznie sama mogłam nas tam zaprowadzić. Zajęliśmy swoje miejsce na trybunach. Znalazłam się pomiędzy trenerką a Zoey.
-Jak się czujesz Sanders? - na słowa trenerki Zoey zaczęła się śmiać.
-Czemu wszyscy się mnie o to pytają? -powiedziałam lekko wkurzona. Nauczycielka chciała już coś powiedzieć ale przerwał jej głos prosto z samego środka boiska. Na boisku stał organizator mistrzostw i dyrektorka szkoły.
-Witam wszystkich zgromadzonych! Zanim zaczniemy pierwszy mecz podam kilka informacji i plan jak będę wyglądać tegoroczne zawody...- cała ta jego gadka trwała około dwudziestu minut. Stwierdzam że trochę przynudzał i prawie w ogóle go nie słuchałam.- Rozpoczynamy Mistrzostwa Szkolnych Drużyn Damskich w Piłce Nożnej. - wszyscy zaczęli klaskać na zakończenie przemowy organizatora.
Po kilku minutach na boisko wybiegły wie drużyny. Widząc zawodniczki z mojej byłej drużyny w dobrze znanych mi barwach poczułam się dziwnie.Wściekłość, smutek, tęsknota a najbardziej to poczułam się jak zdrajca. Sama nie wiem co siedzi w mojej głowie. Miałam ochotę stamtąd uciec.
-Martina spokojnie – z mojego transu wyciągnęła mnie Zoey która patrzyła się na moje dłonie. Nawet nie zauważyłam tego że wbijam paznokcie w skórę- Co się dzieje?
-Nie nic, wszystko w porządku. -spróbowałam się skupić na meczu który trwał już od dobrych dziesięciu minut. Jak na razie był remis ponieważ nie udało się nikomu zdobyć gola. W ciągu kolejnych kilkunastu minut jastrzębice zdobyły gola, moja obecna drużyna cieszyła się z tej brameczki. Do końca pierwszej połowy nie przybyło więcej cyferek w wyniku. Jastrzębice prowadziły i każdy miał nadzieje że tak pozostanie. Podczas drugiej połowy obrona Lincoln High poprawiła się o sto procent. Stwierdzam że moje odejście nie sprawiło im problemu, a nawet szybko znaleźli osobę na moje miejsce. Mecz zakończył się remisem, jeden do jednego. Miałam nadzieje że jednak jastrzębice wygrają ale cóż takie życie.
-Miałam nadzieje że jednak jastrzębice wygrają. - powiedziała Zoey schodząc z trybun po zakończonym meczu.
-Nie narzekaj, przynajmniej jest remis.- powiedziała Amanda, w ogóle to co ona tutaj robi z drużyną. Ona przecież do niej nie należy. Czemu dopiero teraz się zorientowałam?
-A tak w ogóle to co ty tu robisz Amanda? Przecież nie jesteś w drużynie? -spojrzałam na dziewczynę.
-Dopiero teraz to zauważyłaś? - powiedziała Zoey próbując się nie śmiać.
-Trenerka to moja ciocia, zabiera mnie ze sobą wszędzie tam gdzie drużyna ponieważ chciała abym grała w piłkę. Niestety wybrałam siatkówkę. -odpowiedziała dziewczyna.
-Aha, okey. - na tym skończyliśmy naszą pogawędkę. Mieliśmy wejść do szkoły aby dostać się na parking gdy usłyszałam że ktoś mnie woła.
-Co ty tutaj robisz Sanders? - na przeciwko mnie stała Carla, najgorszy koszmar, kapitan mojej byłej drużyny. - Nie powinno cię tu być. Nie masz prawa po tym wszystkim co nam zrobiłaś. - ja się chyba przesłyszałam.
-Daj spokój Carla. Dla twojej wiadomości przyjechałam tutaj ze swoją szkołą. - spojrzałam na Zoey i się uśmiechnęłam.
-Nie masz prawa tutaj wracać! Popieprzona Zdrajczyni!- zaczęła mnie wkurzać swoją gadką.
-Ja zdrajczyni!? Gdyby nie wy to bym nie odchodziła z tej szkoły. - powiedziałam podniesionym głosem.
-Dobrze że się wyniosłaś! Do czego miałaby nam się przydać kaleka- uśmiechnęła się chytrze.
-Dla twojej wiadomości ta Kaleka jest w naszej drużynie.- odezwała się Zoey. Po chuj się odzywałaś dziewczyno!?
-Popieprzona Zdrajczyni! Gratuluje nowej drużyny.- wściekłość malowała się na jej twarzy ale nie tylko na niej. Byłam wkurwiona na maksa i miałam ochotę ją rozszarpać. - Drużyny nieudaczników. Mądry wybór. - jeszcze chwila i na serio nie wytrzymam.
-To przez was tutaj nie wróciłam! Po chuja mam wracać tam gdzie mnie się nie chce! - zaczęłam się wydzierać z wściekłości.
-To przez ciebie przegraliśmy w tamtym roku. Zdrajczyni, kaleka nie zdziwię się jak specjalnie to wszystko zrobiłaś.- po jej słowach zaczęłam po prostu płakać.
-Pierdol się! Jak mogłaś to powiedzieć!? - odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę parkingu. Wychodząc ze szkoły wpadłam na kogoś.
-Uważaj jak leziesz! - wściekła i cała zapłakana chciałam wyminąć tą osobę. Nie pozwolono mi.
-Spokojnie Sanders – znajomy głos, spojrzałam na Matteo. Patrzyła się na mnie zmartwiony a ja po prostu się do niego przytuliłam i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. - Ej nie płacz. Co się stało Sanders?
-Wiedziałam że jak wrócę to będą same problemy. - powiedziałam gdy tylko trochę się uspokoiłam- Jebana piłka nożna. - spojrzałam na chłopaka, odsuwając się od niego. -Przepraszam za moje zachowanie.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się do mnie.
-Co ty w ogóle tutaj robisz?
-Nico napisał do Zoey aby się dowiedzieć jaki jest wynik. Tak jakoś wyszło że Zoey napisała że dziwnie się zachowujesz więc stwierdziliśmy że przyjeżdżamy.
-Ja to kiedyś ją zabije. - chłopak uśmiechnął się na moje słowa.- A gdzie Nico?
-Poszedł porozmawiać z dziewczynami. - wskazał na trójkę naszych znajomych, którzy stali przy samochodzie brunetki. Podeszliśmy do nich.
-Plany się zmienił. Jedziemy na ciacho i kawę. Jedziecie z nami?- Zoey spojrzała na mnie i Matteo wyczekując odpowiedzi.
-Nie mam ochoty. - chciałam wrócić do domu i po prostu zamknąć się w swoim pokoju.
-Możemy cię odwieźć. - powiedziała Zoey uśmiechając się do mnie.
-Ja ją odwiozę, wy sobie jedzcie. Nie robi mi to problemu. - powiedział Matteo.
-Okey. -powiedziała Zoey. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Matteo poszliśmy do jego auta. Jechaliśmy w ciszy całą drogę. Nie miałam ochoty rozmawiać.
-Dziękuje za podwózkę.- powiedziałam gdy podjechaliśmy pod moje królestwo. Chciałam już wysiadać ale chłopak mi nie pozwolił.
-Poczekaj Sanders. - spojrzałam na chłopaka. - Nie przejmuj się nimi. Rób swoje i pokaż wszystkim co potrafi Martina Sanders. Jednak błagam cię też o to żebyś nie robiła niczego głupiego. - uśmiechnął się do mnie.
-Nie martw się Moreno. Ja już zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu. Wróciłam. -wysiadłam z samochodu chłopaka i weszłam do domu.
Może uznacie mnie za idiotkę, ale tak powrót do piłki uważam za głupotę. Przynajmniej tak sadzę po dzisiejszym dniu. Jednak skoro już wróciłam to przynajmniej teraz nie mogę się poddać. Nie tym razem. Pokaże jeszcze wszystkim że Martina Sanders jeszcze coś tam potrafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz