środa, 26 lutego 2020

Rozdział 12


Po rozpoczęciu mistrzostw musieliśmy nadrobić trening, odbył się on w piątek a na dokładkę doszedł jeszcze dodatkowy w niedziele. To właśnie na nim poznaliśmy pierwszy skład, znalazłam się w nim i będę grać na pomocy. Jeśli chodzi o nasz pierwszy mecz to prawie cała szkoła nim żyła. Dyrektor szkoły stwierdził że w dniu meczu nie będą odbywać się żadne lekcje ale wszyscy idą na mecz. Raczej jest to nie możliwe ale taka decyzja dyrektora. Nadszedł poniedziałek z trenerką umówiliśmy się pod szkołą gdzie autokarem mieliśmy jechać na miejsce meczu.
- Przyjdą twoi rodzice? - zapytała Zoey z którą siedziałam w autokarze.
-Niestety nie, ojciec w pracy a mama nie lubi piłki nożnej. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - A twoi?
-Też nie, jedynie mój brat przyjdzie sprawdzić jak jego siostrzyczka radzi sobie na boisku. - zaczyna zaczęła się śmiać. Ja na serio czasami ( czytaj zawsze ) nie rozumiem. Z czego ona się tak śmieje?
Mecz miał zacząć się o jedenastej a na terytorium mojego wroga byliśmy trzydzieści minut przed czasem. Przebraliśmy się, trenerka dała nam ostatnie informacje, wskazówki. Później poszliśmy na boisko aby trochę się rozgrzać przed meczem. W między czasie na trybunach zbierali się kibice. Szukałam kogoś znajomego i znalazłam cztery dobrze znana mi osoby. Nico, Amanda i Matteo z siostrą. Tuż nad głowami moich przyjaciół siedziały dziewczyny z mojej starej drużyny. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na tym co dzieje się na boisku. Na boisko wbiegły Nieposkromione Pingwiny. Cholernie jestem ciekawa kto wymyślił im taką nazwę.
Tak jak w tamtym roku przed każdym meczem komentator zawiera głos.
- Przeciwniczkami Nieposkromionych Pingwinów są Czerwone Pantery które po zeszłorocznej porażce wracają z nowymi zawodniczkami. W ich gronie możemy zauważyć Martine Sanders, nikt chyba nie spodziewał się takiego widoku po zeszłorocznych wydarzeniach.- w tym momencie miałam ochotę uciec. Nie powinien tak mówić.
- Nie słuchaj go Martina. - powiedziała mi po cichu Zoey.
- Zaczynamy mecz. - na boisko wszedł sędzia i zaczęło się.

Pierwsza połowa meczu była spokojna, nikt nie zdobył upragnionej bramki.
Mieliśmy kilka akcji ale się nie udało. Po pierwszej połowie mogłam stwierdzić że nasze przeciwniczki są naprawdę dobre. Jeśli chodzi o mnie to nadal w mojej głowie były słowa komentatora sprzed meczu. Próbowałam je jakoś ignorować, chciałam się skupić na meczu. Pod czas przerwy trenerka próbowała nas jakoś zmotywować. Wychodząc z szatni kobieta zatrzymała mnie na chwile.
- Sanders czekaj -odwróciłam się do kobiety. - Co się dzieje? Przejmujesz się tym komentatorem?
- Sama nie wiem.- spojrzała na mnie zmartwiona.
- Martina udowodnij mi że się nie pomyliłam przyjmując Cię do drużyny. - wyszła z szatni zostawiając mnie sama.
Zaczęła się druga połowa. Próbowałam wziąć się w garść, musiałam pokazać wszystkim na co mnie stać i że to co zdarzyło się w zeszłym roku mnie nie pokonało. Musiałam pokazać trenerce że nie popełniła żadnego błędu. Musiałam udowodnić to samej sobie.
Dopiero pod koniec meczu zauważyłam okazje do strzału. Podałam piłkę do Zoey, która i tak zaraz do mnie wróciłam. Jedna z przeciwniczek chciała odebrać mi piłkę, jednak nie udało się jej to. Wyminęłam dziewczynę płynnym ruchem i biegłam do przodu. Chciałam komukolwiek podać ale nikogo nie było. Zostałam sam na sam z bramkarką. Strzelam, nie ma na co czekać. Zamykam oczy aby nie widzieć tego co się w danym momencie dzieje. Boje się. Nagle czuje jakiś ciężar na sobie. Zoey się na mnie rzuca z radości a dziewczyny się cieszą. Udało się.
Wygraliśmy mecz, drużyna się cieszyła a ja jakoś nie potrafiłam. Podeszła do nas trenerka pogratulować nam zwycięstwa. Powiedziała że będzie czekać na nas w autokarze.
-Gratulacje Dziewczyny! - wrzeszczał Nico biegnąc do nas - Ładna bramka Marti. - przybiłam z nim żółwika.
-Gratki Martina. - młodsza siostra Moreno przytuliła się do mnie.
- Dzięki Młoda. - uśmiechałam się do niej.
- Kaleka odzyskała prace w nóżkach. - spojrzałam na idącą w naszą stronę Carle. - Gratuluje Zdrajczyni - zamierzałam już podejść do niej aby zatrzeć z jej twarzyczki ten parszywy uśmieszek ale ktoś mnie powstrzymał. - Do zobaczenia w finale, jeśli się dostaniecie. - dziewczyna odeszła, a ja ze złości zaczęłam się wyrywać z uścisku osoby która mnie trzymała przed  zrobieniem czegoś głupiego.
- Uspokój się Sanders. - usłyszałam przy uchu szept. - Wiem że chcesz rozjebać jej piękną twarzyczkę ale zastanów się czy warto. -  uspokoiłam się - Gratulacje Sanders. - po tych słowach chłopak odsunął się ode mnie. Nasi przyjaciele gapili się na nas, czułam że się rumienie.
-Nie gapcie się tak.- zostawiłam ich śmiejących się i ruszyłam do szatni aby się ogarnąć.
Jako pierwsza opuściłam szatnie i siedziałam z nauczycielka w naszym autokarze czekając na resztę.

Pod szkołą czekał na mnie już ojczulek, który wyszedł wcześniej z pracy aby mnie odebrać.
- Jak tam mecz? - spytał gdy tylko znalazłam się w samochodzie.
- Wygrałyśmy. - uśmiechnęłam się do niego.
- Gratuluje. - a tej krótkiej rozmowie skończyliśmy i reszta drogi minęła nam w ciszy.
Po powrocie do domu z ciekawości odpaliłam stronę internetową mistrzostw i zaczęłam czytać komentarze na temat dzisiejszego meczu. Większość dotyczyła mnie. Jedni gratulowali mi powrotu i zdobytej bramki a drudzy zaś krytykowali mnie za to że przeszłam do innej drużyny. Uważali mnie za zdrajcę. Byłam wkurwiona. Chciałam coś rozwalić ale zrobiłam coś innego, tak samo głupiego.

Do Moreno:
Moreno zlikwiduj coś takiego jak internet.
Proszę Cię.


Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Od Moreno:
Czytałaś komentarze pod transmisją meczu?

Do Moreno:
Normalnie Amerykę odkryłeś Moreno.

Od Moreno:
Nie przejmuj się nimi Sanders.

Do Moreno:
Ciebie ludzie nie obwiniają o wszystko i nie posądzają o zdradę.

Od Moreno:
Może masz racje ale nie wkurwiaj mnie.
To dzięki Tobie wygraliśmy dzisiaj, dałaś z siebie wszystko.
Nie pieprz głupot Sanders.

Do Moreno:
To wszystko nie jest łatwe Moreno.

Od Moreno:
Nic nie jest łatwe Sanders ale trzeba to jakoś przeżyć.

Do Moreno:
Trudno mi to przyznać.
Masz racje Moreno.

Od Moreno:
Możesz to powtórzyć Sanders a najlepiej jutro jak się spotkamy przy wszystkich.

Do Moreno:
Jedyny i ostatni raz to stwierdzenie przeczytałeś.

Od Moreno:
Zobaczymy jeszcze.

Do Moreno:
Dziękuje za to że mnie powstrzymałeś dzisiaj.

Od Moreno:
Gdybyś to zrobiła to by wywalili cię z turnieju i drużyna by przegrała przez ciebie.
Nie pozwoliłbym na to.
Masz szczęście że jesteś w drużynie bo tak to bym nie interweniował.

Do Moreno:
Fajnie wiedzieć Moreno.
FOCH

Od Moreno:
Ej no Saneders.
Pisałam z chłopakiem jeszcze trochę o jakiś głupotach. Zauważyłam że on potrafi mnie w pewien sposób ogarnąć i zrozumieć. Powstrzymuje mnie przed głupimi decyzjami. Uważam go za dobrego kolegę. Stwierdzam że w naszym przypadku taka relacja nam starczy.
Resztę dnia spędziłam na blogu odpowiadając na komentarze oraz oglądając filmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...