piątek, 21 lutego 2020

Rozdział 8


Niedzielny poranek, większość moich znajomych oraz normalni ludzie śpią jeszcze o tej porze we własnych łóżkach. Natomiast jeśli chodzi o mnie to obudziłam się i nie mogłam później zasnąć. Do tego dochodzi jeszcze to co sobie wczoraj po ognisku uświadomiłam.
- Pieprze to! – powiedziałam do siebie i zerwałam się z łóżka. Ogarnęłam się w łazience i wyszłam z domu ubrana w sportowe ciuchy. Postanowiłam iść pobiegać. Telefon, słuchawki są to teraz możemy przewietrzyć umysł i przemyśleć wszystko. Biegłam dobrze znaną mi trasą przez park, która towarzyszyła mi przez ostatnie dwa lata. Biegałam w tym parku razem z dziewczynami z mojej poprzedniej drużyny. Brakowało mi tego troszkę. Będąc w parku zauważyłam że rozwiązała mi się sznurówka. Postanowiłam usiąść na najbliżej stojącej mnie ławce aby zawiązać buty.
- Kogo ja tu widzę. – podniosłam wzrok na osobę stojącą na przeciwko mnie. Nie spodziewałam się że spotkam swój najgorszy koszmar w niedziele o ósmej rano biegający po parku. Wstałam z ławki i stałam naprzeciwko dziewczyny.
- Witaj Carla. – chciałam ominąć blondynkę i iść w swoją stronę. Ona jednak mi nie pozwoliła.
- Uciekasz już? Nie porozmawiasz ze swoją koleżanką? – na jej twarzy można było rozpoznać wstręt jakim mnie obdarza.
- Nie mamy o czym rozmawiać moja koleżanko. – patrzyłam jej prosto w oczy ze wściekłością.
- Oj mamy. – uśmiechnęła się z pogardą – Jak tam w nowej szkole? Szkoda że nie spotkamy się podczas turnieju. Chętnie skopałabym Ci dupę za to co nam zrobiłaś. Szkoda że nie możesz grać Kaleko. - Nienawidzę tej platynowej blondyny, dziewczyna wygląda jak typowy plastik ale gra zajebiście.
- Jeszcze zobaczymy Carla, może spotkamy się jeszcze kiedyś na boisku. Skąd wiesz? – tym razem ominęłam dziewczynę. Biegiem ruszyłam w stronę domu zostawiając dziewczynę samą. Gdy tylko dotarłam do domu poszłam się wykąpać aby potem zejść do kuchni po coś do jedzenia. Nie obyło się bez pytań moich rodziców gdy tylko weszłam do kuchni.
- Gdzie Ty byłaś tak wcześnie rano? -spytała mama podając mi naleśniki.
- Byłam pobiegać, musiałam przemyśleć kilka rzeczy. – ojciec popatrzyła na mnie podejrzanie ale zaraz się uśmiechnął. Zjedliśmy w spokoju śniadanie, później poszłam do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i postanowiłam napisać coś na bloga. Dawno nic tam nie pisałam.


Witajcie.
Dawno mnie tu nie było ale wracam tu do was. Ostatnio dużo działo się w moim życiu. Dzisiaj wam wszystko opowiem. Zacznijmy może od początku…


                                                     ****

Zadzwonił budzik budząc mnie jak co dnia od poniedziałku do piątku. Zwlekłam się z łóżka, o dziwo z większą chęcią niż zwykle. Szybko ogarnęłam się w łazience, do mojej torby dopakowałam rzeczy które wczoraj sobie naszykowałam i zeszłam do kuchni.
- Hejka – przywitałam się i zaczęłam jeść śniadanie.
- Co Ty taka szczęśliwa? – spytała mama.
- Jestem po prostu w dobrym nastroju. Coś mi mówi że dzisiaj wydarzy się coś fajnego. – uśmiechnęłam się do niej. Dokończyłam posiłek i nim się obejrzałam byłam już pod szkołą. Poprosiłam tatę o to aby przyjechał po mnie dwie godziny później bo muszę coś załatwić.
- Co takiego? – patrzyła na mnie podejrzanie.
- Jeśli mi się uda to może będziesz zadowolony. – uśmiechnęłam się do staruszka. Coś czuje że ojciec domyśla się co chce zrobić.
- Pokaż im kto rządzi.
- O to się nie martw. Pa. – wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wejścia. Wchodząc do sali od angielskiego zobaczyłam że Zoey już jest. Zajęłam swoje miejsce a brunetka odwróciła się do mnie.
- Hejka. – przywitałam się.
- Co moja dziewczynka jest taka rozpromieniona? Nagroda od Matteo aż tak Ci się spodobała że aż trzyma Cię do dziś? – dziewczyna poruszyła sugestywnie brwiami za co została uderzona w ramie.
- Idiotka. Po pierwsze nie było żadnej nagrody. Po drugie, chyba każdy może cieszyć się życiem. – uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Dobra niech Ci będzie, zmiana tematu. Dzisiaj są nabory, przemyślałaś to? – jak ja ją uwielbiam. Czujecie ten sarkazm?
- Powtórzę to co powiedziałam Ci wczoraj jak mnie odwoziłaś. Pożyjemy zobaczymy. – obraziła się lub przynajmniej udawała.
- Nienawidzę Cię. Jesteś potworem, tak się nie robi. – odwróciła się w stronę tablicy.
- Panienka Zoey niech się nie martwi. Znam ten ból, też was nie lubię. – cała klasa na słowa nauczycielki zaczęła się śmiać. Po chwili zaczęła się jednak lekcja i momentalnie zrobiło się cicho. Angielski minął szybko i zaczęła się kolejna lekcja. Matematyka i sprawdzian o którym chyba każdy zapomniał.
- Proszę was, nie oddawajcie pustych kartek. Zaliczcie to jakoś bo nie mam zamiaru użerać się z wami na poprawach. – powiedziała matematyczka podczas rozdawania sprawdzianów.
- Aż tak Pani w nas nie wierzy? – zapytał Matteo z końca klasy.
- Moreno znam was od dwóch lat i wiem że tylko dwie osoby nie zapomniały o sprawdzianie. Ty się do nich nie zaliczasz. – cała klasa zaczęła się śmiać z rozmowy nauczycielki z Moreno.
- Wie Pani co? Dobrze nas Pani zna. – spojrzałam na bruneta który puścił mi oczko.
- Koniec pogaduszek, bierzcie się za pisanie.
Zapomniałam o sprawdzianie ale też nie miałam jakoś problemu z matematyką. To co wiedziałam to napisałam a jeśli czegoś nie wiedziałam to po prostu odpuszczałam. Większość pamiętałam z lekcji. Mam nadzieje że jakoś ten sprawdzian zaliczę. Po co się przejmować skoro mam w głowie inne problemy do rozwiązania. Reszta lekcji minęła szybko a mnie zaczęły brać obawy czy na pewno dobrze robię. Wyszliśmy z sali gdzie mieliśmy ostatnią lekcje.
- Idziesz z nami zobaczyć nabór? - spytała się Zoey.
- Nie mogę, ojciec na mnie czeka. - skłamałam, dziewczyna nie mogła o niczym się dowiedzieć przed samymi naborami.
- Jak chcesz, szkoda że nie bierzesz udziału. Do jutra. - po słowach dziewczyny pożegnałam się z nią oraz Amandą i poczekałam aż sobie pójdą w kierunku sali gimnastycznej. Szybko ruszyłam w stronę toalet, przebrałam się w sportowe ciuchy i postanowiłam iść w stronę sali gimnastycznej. Nie wiedziałam czy dobrze robię, wiedziałam że cholernie się bałam. Z każdym krokiem w stronę miejsca gdzie miałam możliwość powrotu do przeszłości zaczynałam bardziej panikować i wątpić. Przed wejściem do pomieszczenia spotkałam Matteo i Nico którzy rozmawiali o czymś. Zrezygnowałam gdy tylko ich zobaczyłam, mając nadzieje  że mnie nie zauważyli próbowałam się wycofać. Skierowałam się w kierunku wyjścia ze szkoły. Nie ma bata że wejdę tam. Niespodziewanie przed mną stanął Moreno, uśmiechając się jak małe dziecko.
- Gdzie się wybierasz Sanders? - zapytał brunet z ogromnym bananem na twarzy.
- Zabłądziłam Moreno, przepuść mnie. - chciałam wyminąć chłopaków, jednak mi nie pozwolili tego zrobić. Złapali mnie za ramiona i odwrócili w stronę wejścia do sali.
- Nie umiesz kłamać Piłkareczko - Matteo wyszeptał mi do ucha - Nie pozwolimy Ci w ostatniej chwili zrezygnować. - popchnęli mnie w stronę drzwi i brutalnie wepchnęli mnie do sali zwracając uwagę wszystkich tam zgromadzonych.
- Moreno? Sanders? Nico, co tu się dzieje? - spytała zszokowana nauczycielka.
- Przyprowadziliśmy zagubioną owieczkę. - odpowiedział ten powalony Idiota który stał za mną mogę się założyć że właśnie śmiał się jak głupi.
- Nie wnikam. Sanders dołącz do reszty kandydatek, a wy chłopcy jak chcecie to możecie zostać ale na trybunach siadajcie.
Nie wiedziałam co mam zrobić, stałam jak posąg i analizowałam to co właśnie się stało. Wszyscy się na mnie patrzyli jakby czekali na mój ruch. Zostałam lekko szturchnięta abym zrobiła cokolwiek. Podziałało, niepewnie ruszyłam na środek sali. Nie wiedziałam co tu robię, zaczynam chyba panikować.
- Witam was wszystkich, cieszę się że aż tyle się was zgłosiło. - na przeciwko nas stanęła dobrze znana mi nauczycielka a obok niej stała młoda dziewczyna. - Zaczynamy. - kobieta spojrzała na dziewczynę.
- Najpierw rozgrzewka. - powiedziała głośno i wyraźnie. - Zaczynamy!
Zrobiliśmy kilka podstawowych ćwiczeń, okrążyliśmy biegiem kilka razy salę. Przyznam się bez bicia że umieram. Kondycja już nie ta sama, czemu ja się tutaj znalazłam. Rozgrzewka była męcząca, dziewczyna wie jak wykończyć ludzi.
- Pięć minut przerwy! Napijcie się wody i wracamy do ćwiczeń! - w tym momencie żałowałam że nie spakowałam do torby wody. Leżałam zmęczona na chłodnej podłodze. Nad sobą zobaczyłam Matteo i Zoey. Chłopak pomógł mi wstać i podał mi wodę. Od razu się napiłam chłodnego napoju.
- Cieszę się że zmieniłaś zdanie. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- Powinnaś dziękować mi. - chłopak uśmiechnął się do Zoey. - To ja ją przekonałem. - spojrzałam na niego wściekle.
- Lepiej szykuj sobie grób. Jaką wolisz trumnę? - powiedziałam dysząc nadal zmęczona. - Po tym wszystkim dorwę Cię i zabije. - Zoey próbowała się nie śmiać. Chłopak uśmiechał się chytrze.
- Najpierw musisz mnie dogonić Piłkareczko a z twoją kondycją to nie możliwe. - bezczelnie śmiał się ze mnie. To on mnie tutaj wepchnął siłą a teraz się śmieje.
- Nie żyjesz. - powiedziałam odchodząc od nich ponieważ dziewczyna która prowadziła rozgrzewkę poinformowała o końcu przerwy.
- Zrobimy jeszcze kilka ćwiczeń które teoretycznie powiedzą nam na jaką pozycje byście się nadawały. Później zagracie z teraźniejszym składem mecz i wybierzemy nowe zawodniczki. - powiedziała uśmiechając się do nas. - Zaczynamy!
Ćwiczenia które robiłyśmy znałam z moich wcześniejszych treningów ale i poznałam kilka nowych. Z łatwością wykonywałam je pomimo braku kondycji, która najbardziej mi przeszkadzała. No dobra przeszkadzał mi też strach ale próbowałam go od siebie jakoś odsunąć. Podczas ćwiczeń nauczycielka przyglądała nam się uważnie i prawdopodobnie zastanawiała się kogo wybrać. Obok trenerki siedziała jakaś blondynka i Zoey. Zdziwiło mnie to trochę, bo nie wiedziałam że ona też jest w drużynie. Jeśli jakimś cudem się dostane to będę kogoś znała.
- STOP LUDZIE!! - przestaliśmy robić ćwiczenia. - Przerwa pięć minut. Później zagramy mecz. - dziewczyna podeszła do starszej kobiety.
Usiadłam na ławce i napiłam się wody. Obok mnie usiadła Zoey.
- Dobrze Ci idzie. - uśmiechnęła się do mnie.
- Szkoda tylko że z moją kondycją jest kiepsko, odstaje pod tym względem od reszty. - rozejrzałam się po przyszłych i niedoszłych zawodniczkach. Całkiem sporo ich przyszło. Po co ja tu siedzę. -Nie wiem po co tutaj przyszłam.
- Ej nie gadaj głupot! Miałaś poważną kontuzje i długą przerwę w treningach. Normalne jest to że masz słabszą kondycje. Dasz radę. - uśmiechnęła się. - Wstawaj, idziemy zagrać. Pokaż na co cię stać.
Znalazłam się w drużynie bez Zoey. Dzięki wcześniejszym ćwiczeniom wiedzieliśmy jak się ustawić. Wylądowałam na prawej pomocy, z czego się cieszyłam bo przynajmniej to nie bramka.
Zaczęła się gra, na samym początku trudno było nam się zgrać. Po chwili jednak nam się to udało mogliśmy normalnie grać. Prawie...w mojej głowie znowu pojawiły się złe myśli. Starałam się jak mogłam ale z tyłu moje głowy panował chaos. Nie mogłam grać z myślą że w mojej nodze jest metalowy pręt. Strach zapanował moją głową. Nie dam rady. Nie nadaje się. Grałam ostrożnie, nie atakowałam, nie pokazywałam na co mnie stać. Starałam się chociaż odebrać piłkę i podać ją komuś innemu. Pierwsza połowa ciągnęła się okrutnie ale w końcu się zakończyła. Chwila przerwy i odpoczynku. Miałam ochotę się rozpłakać, byłam wściekła.
- Pięć minut na oddech i wodę. - oznajmiła trenerka - Co się dzieje Sanders? Widziałam Cię jak grasz, dzisiaj to nie jesteś Ty. - powiedziała do mnie gdy szłam po wodę. - Cieszę się że przyszłaś ale pokaż na co Cię stać.
Bez komentarza udałam się w stronę ławki gdzie zostawiłam wcześniej wodę. Tym razem podszedł do mnie Matteo z Nico.
- Jeśli wy też macie dla mnie jakąś radę lub twierdzicie że ja to nie ja to idźcie sobie. - usiadłam sobie na ławce a obok mnie Matteo. Nico poszedł porozmawiać z Zoey.
- Sanders, ogarnij się. - dostał ode mnie w ramie. - Przypomnij sobie to co czułaś wcześniej. Przypomnij sobie czemu zaczęłaś. Nie myśl o niczym innym. Zapomnij o otaczającym Cię świecie i daj się ponieść. Zawalcz o to co kochasz. Zawalcz o to co Ci się należy. No chyba że tchórzysz i uznajemy że ostatni pojedynek jest nie ważny, oraz że jestem od Ciebie lepszy. - patrzył się na mnie z zaciekawieniem, on dobrze wiedział co powiedzieć aby do mnie dotarło.
- Nigdy w życiu. Stchórzyłam tylko raz i nigdy się to nie powtórzy. Ja jestem lepsza od ciebie i nic tego nie zmieni.- wstałam z ławki i odeszłam od chłopaka zostawiając go samego.
Po wypowiedzianych słowach Matteo w moim sercu jak i głowie powoli pojawiał się spokój. Chłopak potrafi mnie uspokoić i przemówić mi do rozumu. Jestem mu za to wdzięczna ale nie zmienia to faktu że to wszystko jego wina. Zaczęła się druga połowa, która szła mi lepiej niż poprzednia. Grałam pewniej, dziewczyny zauważyły tą zmianę. W pewnym momencie zauważyłam jak Zoey odbiera piłkę dziewczynie z mojej drużyny. Postanowiłam zrobić to samo, raz się żyje. Podbiegłam w jej stronę, znalazłam się naprzeciwko niej. Jeden ruch nogą, drugi i piłka była moja. Pędziłam z nią do przodu, podałam niebieskowłosej dziewczyny i gol. Strzeliła piękną brameczkę. Przechodząc obok Zoey chciało mi się śmiać z jej miny.
- Gdybyś widziała swoją minę. - powróciłam do gry tak samo jak moja koleżanka. Gdy tylko po raz kolejny miałam piłkę przy nodze pech chciał że nie miałam komu podać. Stwierdziłam że lecę samemu na bramkę. Ominęłam jedną zawodniczkę, drugą i zostałam sam na sam z bramkarkę. Strzelam i trafiam. Zmęczenie mnie dopada, umierałam ale starałam się tym nie przejmować i grać dalej. Muszę pokazać temu Idiocie że jestem lepsza od niego. Kolejna piękna brameczka zdobyta została niestety przez przeciwniczki, dokładniej to dzięki Zoey. Muszę przyznać że całkiem nieźle gra. Mecz zakończył się dwa do jednego dla mojej drużyny. Aktualnie siedzę na ławce czekając na informacje kto się dostał do drużyny. Przy okazji zastanawiałam się co ja do cholery tutaj robię. Znowu zaczynałam wariować a to wszystko przez to czekanie.
- Podejdźcie tutaj. - trenerka zwróciła na siebie naszą uwagę. Ustawiliśmy się w rzędzie naprzeciwko niej. - Sara wyczyta osoby które się dostały. - dziewczyna która prowadziła rozgrzewkę podeszła do nas bliżej i spojrzała na kartkę.
- Zaczynajmy, nie mamy całego dnia. Dziewczyny które się dostały to... - byłam cholernie zestresowana ale coś czuje że nie tylko ja.- Olivia Ramirez – usłyszałam pisk szczęścia, spojrzałam w kierunku dziewczyny i zauważyłam drobną brunetkę w okularach. - Alexa Arim. – niebiesko włosa dziewczyna stojąca obok mnie cichutko do samej siebie powiedziała "Jest! Udało się". Podobają mi się jej włosy. - Camila Mesa. - podejrzewam że blondynka to koleżanka Olivii bo teraz się przytulają ze szczęścia. - Julia Alva. - dziewczyna z różowymi włosami przybiła żółwika z niebiesko włosom Alexą. - Emilia Paz. - najwyższa dziewczyna ze wszystkich także zaczęła skakać i piszczeć ze szczęścia. - Ostatnia dziewczyna która wchodzi do naszej drużyny to... - cholernie waliło mi serce. - Martina Sanders. - Myślałam że się przesłyszałam, byłam w totalnym szoku i nie wiedziałam co mam zrobić. Zoey i Amanda wyręczyły mnie skacząc i piszcząc z radości. Zachowywały się jak wariatki. Trenerka w wielkim uśmiechem podeszła do nas.
- Dziękuje wszystkim za przybycie i pamiętajcie że za rok także możecie próbować. - dziewczyny które się nie dostały poszły w kierunku szatni, nasza szóstka nadal stała przed nauczycielką. - Gratuluje wam dziewczyny, widzimy się jutro po lekcjach na pierwszym treningu. Więcej dowiecie się jutro, zmykajcie już i odpocznijcie. - poszłam w stronę ławki gdzie miałam swoje rzeczy, przechodząc obok trenerki usłyszałam jak mnie woła. - Sanders podejdź. - spojrzałam na kobietę. - Trzeba będzie popracować nad twoją kondycją ale i tak cieszę się że mam Cię w drużynie. Czuje że z Tobą zajdziemy daleko a może i wygramy turniej. Dobra, nie zatrzymuje Cię. Znajomi na Ciebie czekają. - spojrzałam na stojącą za mną grupkę osób.
- Dziękuje za szansę. Do jutra. - odeszłam od kobiety w stronę moich znajomych. Nie zdążyłam się nawet odezwać a Zoey rzuciła się na mnie próbując mnie udusić.
- Udało się! Moja dziecinka dostała się do drużyny! - Amanda z chłopakami zaczęła się śmiać z całej sytuacji.
- Dusisz mnie! - na moje słowa dziewczyna puściła mnie.
- Gratulacje Martina. - Amanda przytuliła mnie ale bardziej delikatnie niż Zoey.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niej.
- Warto było Cię tu wepchnąć siłą. - przybiłam żółwika z Nico.
- Jestem pod wrażeniem Sanders ale i tak jestem lepszy – Matteo uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Chciałbyś Moreno. Dobra idę się przebrać bo ojciec zaraz po mnie ma przyjechać. - zostawiłam tych wariatów samych i poszłam do szatni. Gdy tylko byłam przebrana, skierowałam się w stronę wyjścia ze szkoły. Na korytarzu spotkałam Matteo, postanowiłam podejść do niego.
- Co tam Sanders? - spytała zaciekawiony.
- Chciałam podziękować. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który zrobił to samo.
- To twoja zasługa Sanders, ja tylko wepchnąłem Cię do sali z pomocą Nico.
-Za co powinnam Cię zabić. Ciesz się że będziesz żył. Dziękuj mojej koszmarnej kondycji.- odeszłam kilka kroków od chłopaka, spojrzałam na niego ostatni raz. - Dziękuje Matteo.
Zostawiłam chłopaka samego i ruszyłam w kierunku parkingu gdzie miał na mnie czekać ojciec. Udało się! Dostałam się do drużyny a to wszystko przez Moreno. Jestem mu za to wdzięczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...