Dzień po meczu, wtorek cała szkoła cieszyła się z naszego zwycięstwa. Na zajęciach nawet nauczyciele dali nam trochę luzu za co byliśmy wdzięczni. Najgorsze było to że cała szkoła gapiła się na mnie jak na jakąś małpę w zoo. Nie wiem o co im chodzi ale miałam ochotę pozabijać te wszystkie gapiące się na mnie osoby.
- Jak nie przestaną się na mnie gapić to obiecuje że pozabijam ich wszystkich. - powiedziałam siadając przy stoliku na przerwie obiadowej.
- Nie dramatyzuj Sanders. - powiedziała Zoey siadając obok mnie.
- Ja tylko mogę do niej tak mówić Zoey. - odezwał się Matteo siadając na przeciwko mnie razem z Nico.
- Na dodatek mam do czynienia z wami. -położyłam głowę na stole wcześniej odsuwając tace z jedzeniem. - Co ja takiego zrobiłam?
Moi przyjaciele zaczęli się ze mnie śmiać. Oni bezczelnie się ze mnie śmieją! Olałam totalnie moich towarzyszy i naburmuszona zajęłam się swoim jedzeniem. Po chwili wszyscy zajęli się sobą, oprócz jednej osoby. Matteo ciągle szturchał mnie swoją nogą pod ławką, wkurzał mnie. On zachowuje się jak pięcioletnie dziecko które uciekło z przedszkola.
- Nico, mój ulubiony kolego z klasy mógłbyś pierdyknąć swojego przyjaciela w łeb? Może wtedy przypomni mu się że nie jest pięcioletnim dzieckiem.- Moreno zaczął się śmiać z wypowiedzianych przeze mnie słów. Jednak szybko przestał gdy Nico spełnił moją prośbę. - Dziękuje. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Zawsze do usług Marti. - przybiliśmy żółwika a Matteo strzelił focha.
Wymęczona po lekcja i ciężkim treningu wróciłam do domu z myślą gorącej kąpieli i cieplutkim łóżkiem. Jednak pewna niespodzianka zniszczyła moje plany. Ledwo przeszłam przez próg swojego domu i poczułam jak ktoś się na mnie rzuca.
- Hejka kuzyneczko - tylko jedna osoba do mnie tak mówi. Adam, mój jedyny kuzyn największy idiota świata zaraz po Moreno.
- Idioto, dusisz mnie. - chłopak odsunął się ode mnie, na jego twarzy widniał szczery uśmiech. - Tęskniłam.
- Ja też skarbie. - przytulił mnie ponownie ale teraz z mniejszą siłą.
- Co ty tutaj robisz? Ostatni jak rozmawialiśmy to byłeś w Anglii z ciocią.
- Mama dostała kolejny awans który wiązał się z powrotem tutaj. - na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Na jak długo? - zapytałam zaciekawiona.
- Przynajmniej na dwa lata a może i dłużej. - zaczęłam skakać i piszczeć z radości. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Gdzie się będziesz uczył? - zapytałam gdy się uspokoiłam.
- Będziesz się ze mną męczyć przez najbliższy rok kuzyneczko. - moja radość była nie do opisania.
Po zjedzonym wspólnie obiedzie, zaciągnęłam chłopaka do swojego pokoju gdzie rozmawialiśmy o wszystkim. O turnieju, szkole, wypadku. Był ciekawy mojego nastawienia do tego co się dzieje w teraz w moim życiu. Siedzieliśmy zamknięci w moim pokoju do późna, niestety chłopak musiał wracać do domu. Umówiliśmy się że przyjedzie po mnie przed szkołą.
- Jak nie przestaną się na mnie gapić to obiecuje że pozabijam ich wszystkich. - powiedziałam siadając przy stoliku na przerwie obiadowej.
- Nie dramatyzuj Sanders. - powiedziała Zoey siadając obok mnie.
- Ja tylko mogę do niej tak mówić Zoey. - odezwał się Matteo siadając na przeciwko mnie razem z Nico.
- Na dodatek mam do czynienia z wami. -położyłam głowę na stole wcześniej odsuwając tace z jedzeniem. - Co ja takiego zrobiłam?
Moi przyjaciele zaczęli się ze mnie śmiać. Oni bezczelnie się ze mnie śmieją! Olałam totalnie moich towarzyszy i naburmuszona zajęłam się swoim jedzeniem. Po chwili wszyscy zajęli się sobą, oprócz jednej osoby. Matteo ciągle szturchał mnie swoją nogą pod ławką, wkurzał mnie. On zachowuje się jak pięcioletnie dziecko które uciekło z przedszkola.
- Nico, mój ulubiony kolego z klasy mógłbyś pierdyknąć swojego przyjaciela w łeb? Może wtedy przypomni mu się że nie jest pięcioletnim dzieckiem.- Moreno zaczął się śmiać z wypowiedzianych przeze mnie słów. Jednak szybko przestał gdy Nico spełnił moją prośbę. - Dziękuje. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Zawsze do usług Marti. - przybiliśmy żółwika a Matteo strzelił focha.
Wymęczona po lekcja i ciężkim treningu wróciłam do domu z myślą gorącej kąpieli i cieplutkim łóżkiem. Jednak pewna niespodzianka zniszczyła moje plany. Ledwo przeszłam przez próg swojego domu i poczułam jak ktoś się na mnie rzuca.
- Hejka kuzyneczko - tylko jedna osoba do mnie tak mówi. Adam, mój jedyny kuzyn największy idiota świata zaraz po Moreno.
- Idioto, dusisz mnie. - chłopak odsunął się ode mnie, na jego twarzy widniał szczery uśmiech. - Tęskniłam.
- Ja też skarbie. - przytulił mnie ponownie ale teraz z mniejszą siłą.
- Co ty tutaj robisz? Ostatni jak rozmawialiśmy to byłeś w Anglii z ciocią.
- Mama dostała kolejny awans który wiązał się z powrotem tutaj. - na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Na jak długo? - zapytałam zaciekawiona.
- Przynajmniej na dwa lata a może i dłużej. - zaczęłam skakać i piszczeć z radości. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Gdzie się będziesz uczył? - zapytałam gdy się uspokoiłam.
- Będziesz się ze mną męczyć przez najbliższy rok kuzyneczko. - moja radość była nie do opisania.
Po zjedzonym wspólnie obiedzie, zaciągnęłam chłopaka do swojego pokoju gdzie rozmawialiśmy o wszystkim. O turnieju, szkole, wypadku. Był ciekawy mojego nastawienia do tego co się dzieje w teraz w moim życiu. Siedzieliśmy zamknięci w moim pokoju do późna, niestety chłopak musiał wracać do domu. Umówiliśmy się że przyjedzie po mnie przed szkołą.
Adam przyjechał do mnie na śniadanie, po którym pojechaliśmy do szkoły. Wszyscy się na nas gapili gdy wysiadaliśmy z samochodu. Czy oni kiedykolwiek przestaną? Kuzyn odprowadził mnie pod salę w której miałam mieć lekcje, pożegnaliśmy się i poszedł na swoje zajęcia.
- Kto to był? - gwałtownie odwróciłam się do osoby stojącej za mną.
- Zoey! Nie rób tak nigdy więcej, zawału dostanę. - uderzyłam dziewczynę w ramie. - To był Adam, mój kuzyn. Przeniósł się z rodzicami do naszego miasta.
- Całkiem, całkiem ten twój kuzynek. - powiedziała Zoey, rumieniąc się.
- Błagam Cię Zoey, to jest idiota. - powiedziałam wchodząc do sali.
Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Każdy nauczyciel dzisiaj przynudzał. Cieszyłam się cholernie gdy usłyszałam dzwonek na przerwę obiadową. Dłuższa chwila odpoczynku.
Miałam zamiar usiąść już na moim stałym miejscu w stołówce lecz pewien osobnik mi to uniemożliwił. Zostałam podniesiona do góry i mój głupi kuzyn zaczął się kręcić. Ma szczęście że odłożyłam tacę z jedzeniem.
- Debilu odstaw mnie! - zrobił to, przytulając się do mnie od tyłu. Wszyscy się na nas gapili. - Co ty tutaj robisz?
- Sprawdzam jak się czuje moje słonko. - na jego słowa uśmiechnęłam się. Zaciekawiło mnie zachowanie Matteo który powiedziawszy coś na ucho do Nico, wstał od stolika i wściekły wyszedł ze stołówki. Przedstawiłam Adama moim kolegom i koleżankom, chłopak usiadł obok Zoey a ja zajęłam miejsce Matteo. Chciałam dowiedzieć się od Nico co się stało jego przyjacielowi.
- Co się stało Moreno? - wyszeptałam do Nico, chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Wiedziałem że zapytasz. Nie przejmuj się nim Martina. Matteo to idiota któremu nie przemówisz do rozumu kiedy zacznie coś analizować. Mówiłem mu aby przestał robić z siebie idiotę ale on nie słucha. Taki już jest. - zastanawiałam się o co może mu chodzić.
- Czasami cię nie rozumiem Nico ale i tak cię lubię.- uśmiechnęłam się do chłopaka.
Przez resztę dnia Matteo unikał mnie, co mnie zaczęło wkurzać ale jednocześnie martwiłam. gdy tylko wróciłam do domu, postanowiłam napisać do tego Idioty.
Do Moreno:
Coś się stało? Byłeś jakiś dziwny dzisiaj.
Od Moreno:
Odpieprz się Sanders.
On na serio nie rozumie że się martwię? Idiota.
Do Moreno:
Martwię się o ciebie Matteo!
Od Moreno:
Idź się pomartw o swojego chłoptasia.
Co on ma do Adama? On myślał że ja z Adamem? O co mu kuźwa chodzi?
Do Moreno:
Co ci zrobił mój kuzyn?
Od Moreno:
To był twój kuzyn? Nic mi nie zrobił. Odwal się ode mnie Sanders.
Do Moreno:
Skoro tego tak bardzo pragniesz. Martwię się o ciebie.
Schowałam telefon pod poduszkę, byłam wściekła miałam dość tego idioty. Odpaliłam laptopa z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu. Olałam wszystkich, czułam jak telefon wibruje pod poduszką. Nie miałam ochoty z nikim pisać a tym bardziej rozmawiać. Kiedy skończyłam swój maraton filmowy postanowiłam sprawdzić kto mi ciągle coś wysyłał. Miałam dwadzieścia nieodebranych połączeń od Matteo i pięć nieprzeczytanych wiadomości.
Od Moreno:
Jestem idiotą, masz racje. Przepraszam
Od Moreno:
Nadal się gniewasz. Przepraszam Sanders.
Od Zoey:
Matteo do mnie napisał.
Co się dzieje? Martwi się o ciebie.
Dziewczynie odpisałam od razu, tamten Idiota niech se jeszcze poczeka.
Do Zoey:
Nic się nie stało. Pokłóciliśmy się jak zawsze.
Od Nico:
Odezwij się do Matteo. Martwi się.
Od Moreno:
Odezwij się.
Do Moreno:
Do kogo ty jeszcze napisałeś? Denerwujesz mnie.
Od Moreno:
Nareszcie!Przepraszam.Pogadamy jutro.
Wykończy mnie ten Idiota, przysięgam że go kiedyś ukatrupię.