Srebrzyste Jastrzębice wygrały mecz i zyskały trzecie miejcie w zawodach. Każdy z mojej paczki przyjaciół cieszył się z tej wygranej. Gdybyście widzieli radość Matteo w ten piękny czwartkowy dzień, jego była dziewczyna przegrała ten mecz. Ja też się bardzo cieszyłam że to tak się potoczyło.
Przyszła sobota, od samego rana chodziłam zestresowana. Trenerka pozwoliła nam samemu dojechać na miejsce. Rano podjechała po mnie Zoey z Amandą, z dziewczynami prawie nie gadałam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Do meczu zostało piętnaście minut, siedzieliśmy w szatni gdzie trenerka próbowała nas zmotywować. Nie słuchałam jej, czułam się źle. Bałam się.
- Zaraz wracam, muszę się przewietrzyć - poinformowałam trenerkę i Zoey. Ledwo wyszłam z szatni i zostałam zatrzymana przez czyjś głos.
- Historia się powtórzy Sanders? Znowu będziesz jadła ziemię doprowadzając drużynę do przegranej? - odwróciłam się w stronę dobrze znanej mi osoby. Przede mną stała Carla. - Ciekawie było z tobą grać przez te wszystkie lata ale fajniej będzie cię pokonać. - zrobiło mi się słabo.
- Odpuść. - chciałam ją wyminąć i wrócić do szatni ale mi nie pozwoliła.
- Zobaczymy się na boisku kaleko. - wrońcu mnie przepuściła. Nie potrzebnie opuszczałam szatnie. Próbowałam się nie przejmować ale nie potrafię. Nie wyjdę na boisko! Nie zagram! Nie ma szans!
- Nie dam rady - powiedziałam wchodząc do szatni. Panika ogarniała mój umysł, zaczęłam się trząść.- Nie zagram - chodziłam w kółko po szatni lecz Zoey mnie zatrzymała.
- Spójrz na mnie! - spojrzałam jej prosto w oczy - Dasz radę, wierzymy w ciebie. - nic nie dały jej słowa, wyrwałam się z jej uścisku i usiadłam na ławce.
- Nie chcę powtórki. Nie dam rady- wspomnienia wróciły, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Sanders zapomnij o przeszłości - trenerka ukucnęła obok mnie.
- Boję się.
- W takim stanie to ona nie zagra nawet pięciu minut. - kątem oka zobaczyłam Zoey rozmawiającą z nauczycielką. - Mam pomysł. - dziewczyna wybiegła z szatni a ja nadal panikowałam. Nie wiem co się ze mną działo w tamtej chwili. Chodzę, siadam, wstaje, chodzę i tak w kółko. W mojej głowie te same myśli. Nie potrafię nad tym zapanować. Czuję jak ktoś mnie łapie za rękę i wyprowadza z szatni. Zostaje przyciśnięta do ściany ale mam to gdzieś. Przed sobą widzę Matteo który pyta się mnie co odpierdalam ale mu nie odpowiadam, chcę się wyrwać i uciec. Nie pozwala mi.
W pewnym momencie chłopak robi coś czego nigdy po nim się nie spodziewałam. Coś dzięki czemu mój umysł przestał toczyć ze mną wojnę. Poczułam jego usta na swoich. Matteo Idiota Moreno pocałował mnie. Oddałam mu pocałunek, po chwili odsunął się ode mnie.
- Lepiej? - patrzył mi prosto w oczy. Z jednej strony cholernie mi się to podobało a z drugiej chętnie przywaliłabym mu w twarz. Co też zresztą uczyniłam. - AŁA! - chłopak po raz kolejny mnie pocałował jednak tym razem krócej - Zapomnij. Wejdź na boisko i zapomnij o wszystkim. Liczysz się tylko ty i piłka. Nic po za tym się nie liczy. - wtuliłam się w chłopaka a ten dalej do mnie mówił - Za pięć minut zaczyna się najważniejsza chwila w twoim życiu. Wyjdź na boisko nie myśląc o zwycięstwie czy przeszłości. Po prostu graj. Zrób to co potrafisz najlepiej. - odsunął się ode mnie - Idź im pokaż ty mój uroczy buraczku. - na te słowa po raz kolejny go uderzyłam.
Wróciłam do szatni w normalnym stanie, prawie bo teraz myślałam co się własnie odpierdzieliło na korytarzu.
- Dasz rade zagrać? - zapytała się mnie Trenerka.
- Będę grać. - uśmiechnęłam się do kobiety co odwzajemniła.
- Jakby co to mów lub cokolwiek. Będziemy wtedy myśleć. Za dwie minuty zaczynamy, idziemy. - nauczycielka wyszła z szatni a my razem z nią.
Obok mnie szła Zoey która głupkowato się uśmiechała w moją stronę.
- Widziałam wszystko - no to mam prze rypane -Jak całuje Matteo?
- Zamknij się Zoey. - przyśpieszyłam kroku.
- Nie odczepię się od ciebie, dziecinko ty moja.
Zabije Moreno jak tylko go spotkam. Na boisku czekały nasze przeciwniczki. Czasz zmierzyć się z przeszłością.
Pierwsza połowa zakończyła się remisem, mecz od samego początku to ostra i zacięta walka. Po przerwie zmęczone wróciłyśmy na boisko. Wchodząc na boisko obiecałam sobie że jeśli przegramy to raz na zawsze kończę z piłką nożną. Po dwudziestu minutach drugiej połowy udało nam się przejąć piłkę. Podałam ją do Olivii która nie nacieszyła się nią długo i oddała ją Zoey która przekazała ją mnie. Miałam już strzelać ale Carla odebrała mi ją przy okazji faulując mnie. Leżałam na murawie, w moich oczach pojawiły się łzy. Podbiegła do mnie Zoey.
- Dasz rade wstać? - była przerażona. Wstałam o własnych siłach, kolano mnie trochę bolało ale nie było najgorzej. Sędzia zdecydował że będzie karny.
- Ty strzelaj. - powiedziałam do Alex.
- Nie, to woja walka i twój mecz. - powiedziała dziewczyna odchodząc. Podeszłam do piłki, strzelam i gol. Dwa do jednego. Cały mecz zakończył się remisem dwa do dwóch bo później Carla strzeliła nam bramkę. O wyniku miały zdecydować karne. Trenerka wybrała pięć dziewczyn w tym mnie i Zoey, które będą strzelać. Strzelam jako ostatnia.
Było cztery do czterech bo jedna zawodniczka z przeciwniczek nie trafiła. Moja kolej, wygramy czy nie, to zależy ode mnie. Liczą że doprowadzę ich do zwycięstwa. Czemu ja? Kopnęłam tą cholerną piłkę w stronę bramki ale zamknęłam oczy jak piłka szybowała w powietrzu.
- Wygrałyśmy! - zostałam przygnieciona do ziemi przez Zoey która krzyczała ze szczęścia.
Udało się!
Kurwa wygrałyśmy!
niedziela, 26 kwietnia 2020
czwartek, 23 kwietnia 2020
Rozdział 18
Zgadnijcie kto zagra w finale. Tak cholerne Lincoln High wygrało z Tygrysami cztery do dwóch.
Wszyscy się cieszą i skaczą z radości, czujecie ten sarkazm. Organizatorzy stwierdzili że finał będzie rozgrywany w sobotę aby przyszło jak najwięcej osób. W czwartek jest mecz o trzecie miejsce między Złocistymi Gwiazdami a Srebrzystymi Jastrzębicami. Aktualnie mamy środę i siedzę na stołówce. Do naszego stolika dotarłam jako ostatnia i usiadłam obok Nico bo to było jedyne miejsce. Mój przeklęty kuzyn zajął mi miejsce obok Zoey. Między nimi chyba zaczyna się coś dziać, muszę ich kiedyś wypytać o to.
- Co tam Sanders? - odezwał się Matteo siadając obok mnie, dopiero teraz zauważyłam że go nie było tu wcześniej. - Jakaś taka cicha dzisiaj jesteś.
- Tak jakoś, chyba się nie wyspałam. - uśmiechnęłam się do niego ponuro. - A u ciebie jak tam?
- Spoczko - odpowiedział uśmiechając się.
Zauważyłam że Adam i Zoey przyglądają nam się dziwnie. Dobrała się dwójka wariatów, powinni dać sobie już spokój.
- Co wy dzisiaj tak cicho siedzicie? - odezwała się Adam - Kryzys w związku gołąbeczki? - myślałam że go zabije normalnie przy wszystkich a Moreno prawie się opluł.
- Weź się zamknij! - powiedziałam wściekle do mojego braciszka. Spojrzałam na Matteo, był wściekły ale i smutny. Dziwne...
- Nawet na żartach się nie znacie. Pff - udawał obrażonego.
- Straciłem apetyt. - Matteo wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia, zostawiając nas samych.
- I co żeś zrobił? - wstałam od stolika i spojrzałam na Zoey. - Idę do toalety. Idziesz ze mną?
- Nie - dziewczyna odpowiedziała patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Nie to nie. - skierowałam się do wyjścia.
Idąc korytarzem byłam zamyślona i nie zwracałam uwagi na to co znajduje się przede mną. Wpadłam na trenerkę.
- Przepraszam, nie zauważyłam. - kobieta uśmiechnęłam się.
- Nic się nie stało Martina. Jeśli szukasz Matteo to jest na boisku i znęca się nad piłką. Jesteście podobni do siebie pod tym względem. - chciałam już zaprotestować ale kobieta zostawiła mnie samą.
Miałam jeszcze ponad dwadzieścia minut przerwy więc stwierdziłam że pójdę do chłopaka.
Trenerka miała racje znęcał się nad piłką. Nie widział mnie więc wpadłam na pewien pomysł, głupi pomysł.
- Ostatnie sekundy meczu! Przy piłce Moreno, przygotowuje się do strzału. Strzela i Gol! - chłopak kopnął piłkę prosto w bramkę i spojrzał w moją stronę. -Wszyscy się radują! Moreno doprowadza swoją drużynę do zwycięstwa! - zaczęłam biegać wokół niego jak głupia a on zaczął się śmiać - Z czego się śmiejesz Moreno? - zatrzymałam się na przeciwko niego i udawałam poważną. Ten natomiast usiadł na murawie ciągnąc mnie w dół, wylądowałam na jego nogach.
- Jesteś pojebana Sanders. - uśmiechnął się do mnie.
- Okey, nie dość że się ze mnie śmieje to jeszcze mnie obraża- wybuchłam śmiechem pomimo moich starań, Matteo też zaczął się śmiać.
- Dziękuje Martina, poprawiłaś mi humor. - powiedział gdy tylko skończyliśmy się śmiać.
- Do usług - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie, a ja czułam że zaczynam się rumienić. - Przestań się na mnie gapić Moreno. - zakryłam swoją twarz dłońmi.
- Słodko wyglądasz jak się rumienisz. - powiedział śmiejąc się. Wstałam z jego nóg i wściekła ruszyłam w stronę szkoły. -Sanders nie obrażaj się?! Sanders ty mój buraczku poczekaj! - śmiał się bezczelnie. - Sanders kochanie ty moje, czekaj. - pokazałam mu środkowy palec nie odwracając się do niego.
- Zamknij się Moreno. - powiedziałam i wróciliśmy do szkoły. Oczywiście cały czas się ze mnie śmiał.
- Koniec treningu! - padłam na ziemię usłyszawszy głos trenerki - Za nim uciekniecie chciałabym przekazać kilka informacji. Podejdźcie bliżej. -razem z dziewczynami podeszłyśmy do trenerki - Z przykrością muszę was poinformować że Sara nie zagra z nami podczas finału. Jej kontuzja okazała się być bardziej poważna niż myśleliśmy. - smutno mi się zrobiło i raczej nie tylko mi - Opaskę kapitana na ten mecz przejmie Martina. Podjęłam tą decyzje razem z Sarą - byłam w szoku gdy usłyszałam to co powiedziała trenerka. - Sanders poprowadź tą drużynę do wygranej. - powiedziała nauczycielka dając mi opaskę kapitana. Wszyscy zaczęli skakać z radości i mi gratulować a ja stałam jak słup soli. - Możecie już iść.
Kiedy reszta drużyny ruszyła w kierunku szatni ja podeszłam do trenerki.
- Przepraszam - spojrzała na mnie z nad telefonu który zaraz schowała do kieszeni swoich dresów. - Czemu akurat ja? - razem z kobietą usiadłyśmy na ławce.
- Ustaliłam to z Sarą, po drugie wiem że sobie poradzisz i mam nadzieje że doprowadzisz Czerwone Pantery do wygranej. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie jestem pewna czy da radę, boję się tego meczu. - odparłam smutno na co trenerka westchnęła.
- Od pierwszego naszego spotkania, od tej cholernej łączonej lekcji wiedziałam że chcę cię w drużynie pomimo iż nie wiedziałam jak wygląda sprawa z twoją kontuzją, kondycją po zeszłorocznych zawodach. Ucieszyłam się kiedy pojawiłaś się na eliminacjach, nawet jeśli Matteo musiał użyć siły aby cię do tego zmusić. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. -Jestem mu wdzięczna że cię tutaj wepchnął. Spotkałam i trenowałam wiele dziewczyn ale nigdy takiej jak ty.
Ty nie grasz tak jak one. Ty się bawisz piłką, żyjesz z nią tak jakby łączyła was jakaś magiczna więź. Wiem gadam może głupoty. Jest jeszcze jeden powód dla którego cię wybrała. Podejrzewałam że jeśli dostaniemy się do finału to zagramy z twoją starą szkołą. Możesz im teraz udowodnić Sanders i sobie samej że jesteś wiele warta i że kontuzja cię nie pokonała - kobieta wstała i chciała mnie zostawić już samą. - Pokaż im wszystkim co potrafi Martina Sanders.
Wszyscy się cieszą i skaczą z radości, czujecie ten sarkazm. Organizatorzy stwierdzili że finał będzie rozgrywany w sobotę aby przyszło jak najwięcej osób. W czwartek jest mecz o trzecie miejsce między Złocistymi Gwiazdami a Srebrzystymi Jastrzębicami. Aktualnie mamy środę i siedzę na stołówce. Do naszego stolika dotarłam jako ostatnia i usiadłam obok Nico bo to było jedyne miejsce. Mój przeklęty kuzyn zajął mi miejsce obok Zoey. Między nimi chyba zaczyna się coś dziać, muszę ich kiedyś wypytać o to.
- Co tam Sanders? - odezwał się Matteo siadając obok mnie, dopiero teraz zauważyłam że go nie było tu wcześniej. - Jakaś taka cicha dzisiaj jesteś.
- Tak jakoś, chyba się nie wyspałam. - uśmiechnęłam się do niego ponuro. - A u ciebie jak tam?
- Spoczko - odpowiedział uśmiechając się.
Zauważyłam że Adam i Zoey przyglądają nam się dziwnie. Dobrała się dwójka wariatów, powinni dać sobie już spokój.
- Co wy dzisiaj tak cicho siedzicie? - odezwała się Adam - Kryzys w związku gołąbeczki? - myślałam że go zabije normalnie przy wszystkich a Moreno prawie się opluł.
- Weź się zamknij! - powiedziałam wściekle do mojego braciszka. Spojrzałam na Matteo, był wściekły ale i smutny. Dziwne...
- Nawet na żartach się nie znacie. Pff - udawał obrażonego.
- Straciłem apetyt. - Matteo wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia, zostawiając nas samych.
- I co żeś zrobił? - wstałam od stolika i spojrzałam na Zoey. - Idę do toalety. Idziesz ze mną?
- Nie - dziewczyna odpowiedziała patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Nie to nie. - skierowałam się do wyjścia.
Idąc korytarzem byłam zamyślona i nie zwracałam uwagi na to co znajduje się przede mną. Wpadłam na trenerkę.
- Przepraszam, nie zauważyłam. - kobieta uśmiechnęłam się.
- Nic się nie stało Martina. Jeśli szukasz Matteo to jest na boisku i znęca się nad piłką. Jesteście podobni do siebie pod tym względem. - chciałam już zaprotestować ale kobieta zostawiła mnie samą.
Miałam jeszcze ponad dwadzieścia minut przerwy więc stwierdziłam że pójdę do chłopaka.
Trenerka miała racje znęcał się nad piłką. Nie widział mnie więc wpadłam na pewien pomysł, głupi pomysł.
- Ostatnie sekundy meczu! Przy piłce Moreno, przygotowuje się do strzału. Strzela i Gol! - chłopak kopnął piłkę prosto w bramkę i spojrzał w moją stronę. -Wszyscy się radują! Moreno doprowadza swoją drużynę do zwycięstwa! - zaczęłam biegać wokół niego jak głupia a on zaczął się śmiać - Z czego się śmiejesz Moreno? - zatrzymałam się na przeciwko niego i udawałam poważną. Ten natomiast usiadł na murawie ciągnąc mnie w dół, wylądowałam na jego nogach.
- Jesteś pojebana Sanders. - uśmiechnął się do mnie.
- Okey, nie dość że się ze mnie śmieje to jeszcze mnie obraża- wybuchłam śmiechem pomimo moich starań, Matteo też zaczął się śmiać.
- Dziękuje Martina, poprawiłaś mi humor. - powiedział gdy tylko skończyliśmy się śmiać.
- Do usług - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie, a ja czułam że zaczynam się rumienić. - Przestań się na mnie gapić Moreno. - zakryłam swoją twarz dłońmi.
- Słodko wyglądasz jak się rumienisz. - powiedział śmiejąc się. Wstałam z jego nóg i wściekła ruszyłam w stronę szkoły. -Sanders nie obrażaj się?! Sanders ty mój buraczku poczekaj! - śmiał się bezczelnie. - Sanders kochanie ty moje, czekaj. - pokazałam mu środkowy palec nie odwracając się do niego.
- Zamknij się Moreno. - powiedziałam i wróciliśmy do szkoły. Oczywiście cały czas się ze mnie śmiał.
- Koniec treningu! - padłam na ziemię usłyszawszy głos trenerki - Za nim uciekniecie chciałabym przekazać kilka informacji. Podejdźcie bliżej. -razem z dziewczynami podeszłyśmy do trenerki - Z przykrością muszę was poinformować że Sara nie zagra z nami podczas finału. Jej kontuzja okazała się być bardziej poważna niż myśleliśmy. - smutno mi się zrobiło i raczej nie tylko mi - Opaskę kapitana na ten mecz przejmie Martina. Podjęłam tą decyzje razem z Sarą - byłam w szoku gdy usłyszałam to co powiedziała trenerka. - Sanders poprowadź tą drużynę do wygranej. - powiedziała nauczycielka dając mi opaskę kapitana. Wszyscy zaczęli skakać z radości i mi gratulować a ja stałam jak słup soli. - Możecie już iść.
Kiedy reszta drużyny ruszyła w kierunku szatni ja podeszłam do trenerki.
- Przepraszam - spojrzała na mnie z nad telefonu który zaraz schowała do kieszeni swoich dresów. - Czemu akurat ja? - razem z kobietą usiadłyśmy na ławce.
- Ustaliłam to z Sarą, po drugie wiem że sobie poradzisz i mam nadzieje że doprowadzisz Czerwone Pantery do wygranej. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie jestem pewna czy da radę, boję się tego meczu. - odparłam smutno na co trenerka westchnęła.
- Od pierwszego naszego spotkania, od tej cholernej łączonej lekcji wiedziałam że chcę cię w drużynie pomimo iż nie wiedziałam jak wygląda sprawa z twoją kontuzją, kondycją po zeszłorocznych zawodach. Ucieszyłam się kiedy pojawiłaś się na eliminacjach, nawet jeśli Matteo musiał użyć siły aby cię do tego zmusić. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. -Jestem mu wdzięczna że cię tutaj wepchnął. Spotkałam i trenowałam wiele dziewczyn ale nigdy takiej jak ty.
Ty nie grasz tak jak one. Ty się bawisz piłką, żyjesz z nią tak jakby łączyła was jakaś magiczna więź. Wiem gadam może głupoty. Jest jeszcze jeden powód dla którego cię wybrała. Podejrzewałam że jeśli dostaniemy się do finału to zagramy z twoją starą szkołą. Możesz im teraz udowodnić Sanders i sobie samej że jesteś wiele warta i że kontuzja cię nie pokonała - kobieta wstała i chciała mnie zostawić już samą. - Pokaż im wszystkim co potrafi Martina Sanders.
poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Rozdział 17
Budząc się w niedziele rano nie spodziewałam się zastać w kuchni mojej cioci i Adama pijących kawę z moimi staruszkami.
- Cześć - przytuliłam ciocie.
- Witaj Skarbie - kobieta uśmiechnęła się do mnie. Wzięłam jabłko i pociągnęłam ze sobą Adama do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko jedząc jabłko a mój kuzyn usiadł obok mnie.
- Muszę ci coś pokazać. - wyciągnął telefon z kieszeni i po chwili pokazał mi to samo zdjęcie co wczoraj przysłała mi Zoey. - Uroczo razem wyglądacie. - poruszył sugestywnie brwiami, szczerząc się jak małe dziecko.
- Kto jeszcze ma to zdjęcie? - powiedziałam wyrzucając jabłko do kosza na śmieci. - Wczoraj od Zoey dostałam takie samo. - zaczynał mnie już wkurzać ten jego uśmieszek. Rzuciłam poduszką w chłopaka. - Nie szczerz się tak, bo ci zostanie do końca życia.
- Ej! Nie wiedziałem że ta Diablica też ci to wyśle. - odrzucił poduszkę w moją stronę.
- O co wam wszystkim chodzi!? Ja i Moreno? Serio!? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Pasujecie do siebie, wszyscy to widzą oprócz was. - z wrażenia musiałam podnieść się do pozycji siedzącej.
- Żartujesz sobie ze mnie? Matteo to mój dobry kolega który...- nie dane mi było dokończyć.
- Który patrzy na ciebie maślanymi oczami, zawsze przy tobie jest jak coś się dzieje i jakimś cudem dopuszczasz go do siebie. W piątek nawrzeszczałaś na Zoey bo chciała z tobą porozmawiać a chwila spędzona z Matteo i już się uspokoiłaś, Jemu zależy na tobie, a tobie na nim. Jesteście pojebani że tego nie widzicie. - usiadł na łóżku tak aby patrzeć mi prosto w oczy.
- Tak zależy mi na nim ale nie tak jak sądzicie. Ty i Zoey wierzycie w coś co nigdy się nie stanie. - wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Gorąco mi się zrobiło.
- Odpowiedz sobie na jedno pytanie, szczerze. - powiedziała Adam wchodząc na balkon - Jakby Matteo tu był zamiast mnie i poprosił by cię o to abyście byli parą to zgodziłabyś się? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Zastanawia mnie jedno. - patrzy na mnie z zaciekawieniem - Jak Matteo czy ktokolwiek inny chciałby być w związku z taką osobą jak ja? - na moje pytanie chłopak nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił.
- Przestań gadać głupoty. - wyszeptał mi do ucha - Jesteś najlepszą osobą jaką znam. Żałuje że mnie nie było kiedy mnie potrzebowałaś. - popłakałam się.
Postanowiłam pójść do łazienki i ogarnąć swoją twarz. Wróciwszy do pokoju zastałam Adama grzebiącego w moim laptopie.
- Co robisz?
- Szukam jakiegoś filmu. - odpowiedziała mi. Po chwili znaleźliśmy dwa ciekawe filmy. Pięć godzin z życia wyjęte.
- Kiedy teraz gracie? - spytał się kiedy skończyliśmy nasz mini maraton i leżeliśmy po prostu na łóżku.
- Za trzy tygodnie. Teraz jest ostatni mecz z pierwszej grupy. Jestem ciekawa z kim będziemy grać w finale. - uśmiechnęłam się do niego.
- A jak się czujesz przed finałem? - patrzył na mnie z zaciekawieniem.
- Sama nie wiem. Z jednej strony boję się cholernie a z drugiej podekscytowana i dumna że zaszliśmy tak daleko. - wtuliłam się w kuzyna.
- Jestem z ciebie cholernie dumny. Jeszcze pół roku temu każdy ci mówił że to koniec. Wywalczyłaś sobie finał i pokazałaś wszystkim jak potrafisz zajść daleko. Nie poddałaś się.- uśmiechnął się do mnie.
- Poddałabym się, stchórzyłabym gdyby nie jedna osoba. Nie wiem czy dobrze zrobiłam wracając. Pojawiły się nowe problemy, wróciły bolesne wspomnienia. Chyba popełniłam głupotę wracając ale z drugiej strony cieszę się że zostałam wepchnięta do tej pieprzonej sali gimnastycznej podczas naborów. - Adam patrzył na mnie jak na idiotkę.
- O czym ty pierdolisz? Kto cię wepchnął na salę gimnastyczną? Czemu ja o tym nie wiem? - zaczęłam się z niego śmiać.
- Śmieszna historia, Zoey ci nie opowiedziała? - pokręcił głową zaprzeczając. - Po rozmowach z rodzicami, Zoey, trenerką a nawet Matteo zastanawiałam się czy na pewno dobrze robię idąc na nabór. Pod drzwiami od sali chciałam zrezygnować ale Matteo i Nico zastawili mi drogę i bezczelnie wepchnęli mnie na sale, zwracając uwagę wszystkich zgromadzonych. Takim o to sposobem znalazłam się w drużynie. - zaczął się ze mnie śmiać jak głupi.
-Muszę mu pogratulować takiego sposobu.
Naszą jakże ciekawą rozmowę przerwała nam moja mama informując nas że za chwile będzie obiad. Jak Adam dowiedział się że będzie jego ulubiona zapiekanka to zwariował. On czasami zachowuje się jak małe dziecko. Jak ja z nim wytrzymuje?
Po zjedzonym obiedzie nasi goście poszli już do swojego domu. Ja postanowiłam zabrać się za ogarnięcie swojego bloga bo dawno nic nie pisałam jak i nie odpowiadałam na komentarze. Jestem dumna z tego jak on się rozrósł i ile mam obserwujących. Chociaż plan na niego tak nie wyglądał.
- Cześć - przytuliłam ciocie.
- Witaj Skarbie - kobieta uśmiechnęła się do mnie. Wzięłam jabłko i pociągnęłam ze sobą Adama do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko jedząc jabłko a mój kuzyn usiadł obok mnie.
- Muszę ci coś pokazać. - wyciągnął telefon z kieszeni i po chwili pokazał mi to samo zdjęcie co wczoraj przysłała mi Zoey. - Uroczo razem wyglądacie. - poruszył sugestywnie brwiami, szczerząc się jak małe dziecko.
- Kto jeszcze ma to zdjęcie? - powiedziałam wyrzucając jabłko do kosza na śmieci. - Wczoraj od Zoey dostałam takie samo. - zaczynał mnie już wkurzać ten jego uśmieszek. Rzuciłam poduszką w chłopaka. - Nie szczerz się tak, bo ci zostanie do końca życia.
- Ej! Nie wiedziałem że ta Diablica też ci to wyśle. - odrzucił poduszkę w moją stronę.
- O co wam wszystkim chodzi!? Ja i Moreno? Serio!? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Pasujecie do siebie, wszyscy to widzą oprócz was. - z wrażenia musiałam podnieść się do pozycji siedzącej.
- Żartujesz sobie ze mnie? Matteo to mój dobry kolega który...- nie dane mi było dokończyć.
- Który patrzy na ciebie maślanymi oczami, zawsze przy tobie jest jak coś się dzieje i jakimś cudem dopuszczasz go do siebie. W piątek nawrzeszczałaś na Zoey bo chciała z tobą porozmawiać a chwila spędzona z Matteo i już się uspokoiłaś, Jemu zależy na tobie, a tobie na nim. Jesteście pojebani że tego nie widzicie. - usiadł na łóżku tak aby patrzeć mi prosto w oczy.
- Tak zależy mi na nim ale nie tak jak sądzicie. Ty i Zoey wierzycie w coś co nigdy się nie stanie. - wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Gorąco mi się zrobiło.
- Odpowiedz sobie na jedno pytanie, szczerze. - powiedziała Adam wchodząc na balkon - Jakby Matteo tu był zamiast mnie i poprosił by cię o to abyście byli parą to zgodziłabyś się? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Zastanawia mnie jedno. - patrzy na mnie z zaciekawieniem - Jak Matteo czy ktokolwiek inny chciałby być w związku z taką osobą jak ja? - na moje pytanie chłopak nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił.
- Przestań gadać głupoty. - wyszeptał mi do ucha - Jesteś najlepszą osobą jaką znam. Żałuje że mnie nie było kiedy mnie potrzebowałaś. - popłakałam się.
Postanowiłam pójść do łazienki i ogarnąć swoją twarz. Wróciwszy do pokoju zastałam Adama grzebiącego w moim laptopie.
- Co robisz?
- Szukam jakiegoś filmu. - odpowiedziała mi. Po chwili znaleźliśmy dwa ciekawe filmy. Pięć godzin z życia wyjęte.
- Kiedy teraz gracie? - spytał się kiedy skończyliśmy nasz mini maraton i leżeliśmy po prostu na łóżku.
- Za trzy tygodnie. Teraz jest ostatni mecz z pierwszej grupy. Jestem ciekawa z kim będziemy grać w finale. - uśmiechnęłam się do niego.
- A jak się czujesz przed finałem? - patrzył na mnie z zaciekawieniem.
- Sama nie wiem. Z jednej strony boję się cholernie a z drugiej podekscytowana i dumna że zaszliśmy tak daleko. - wtuliłam się w kuzyna.
- Jestem z ciebie cholernie dumny. Jeszcze pół roku temu każdy ci mówił że to koniec. Wywalczyłaś sobie finał i pokazałaś wszystkim jak potrafisz zajść daleko. Nie poddałaś się.- uśmiechnął się do mnie.
- Poddałabym się, stchórzyłabym gdyby nie jedna osoba. Nie wiem czy dobrze zrobiłam wracając. Pojawiły się nowe problemy, wróciły bolesne wspomnienia. Chyba popełniłam głupotę wracając ale z drugiej strony cieszę się że zostałam wepchnięta do tej pieprzonej sali gimnastycznej podczas naborów. - Adam patrzył na mnie jak na idiotkę.
- O czym ty pierdolisz? Kto cię wepchnął na salę gimnastyczną? Czemu ja o tym nie wiem? - zaczęłam się z niego śmiać.
- Śmieszna historia, Zoey ci nie opowiedziała? - pokręcił głową zaprzeczając. - Po rozmowach z rodzicami, Zoey, trenerką a nawet Matteo zastanawiałam się czy na pewno dobrze robię idąc na nabór. Pod drzwiami od sali chciałam zrezygnować ale Matteo i Nico zastawili mi drogę i bezczelnie wepchnęli mnie na sale, zwracając uwagę wszystkich zgromadzonych. Takim o to sposobem znalazłam się w drużynie. - zaczął się ze mnie śmiać jak głupi.
-Muszę mu pogratulować takiego sposobu.
Naszą jakże ciekawą rozmowę przerwała nam moja mama informując nas że za chwile będzie obiad. Jak Adam dowiedział się że będzie jego ulubiona zapiekanka to zwariował. On czasami zachowuje się jak małe dziecko. Jak ja z nim wytrzymuje?
Po zjedzonym obiedzie nasi goście poszli już do swojego domu. Ja postanowiłam zabrać się za ogarnięcie swojego bloga bo dawno nic nie pisałam jak i nie odpowiadałam na komentarze. Jestem dumna z tego jak on się rozrósł i ile mam obserwujących. Chociaż plan na niego tak nie wyglądał.
środa, 15 kwietnia 2020
Rozdział 16
Sobota, wolny dzień od szkoły, nauki i treningów. Każdy normalny człowiek pospał by sobie dłużej, tym bardziej gdy do trzeciej nie mógł zasnąć. Nie pozwolono mi odespać nie przespanej nocy. Mój kochany kuzyn za pozwoleniem moich rodziców wtargnął bezczelnie do mojego pokoju i rzucił się na mnie budząc mnie. Wylądowaliśmy na podłodze.
- Powaliło cię już totalnie? - powiedziałam wstając z podłogi, Adam nie przejmując się niczym zaczął się śmiać. Z powrotem położyłam się do łóżka i wtuliłam się w podusie. Jednak po chwili znowu poczułam na sobie jego ciężar. - Złaź ze mnie Idioto! Daj mi spać.
- Nie wolno marnować tak pięknego dnia. - po tych słowach zaczął po mnie skakać - Masz godzinę na ogarnięcie się bo zabieram cię na wycieczkę. O 14 musimy być na miejscu. - wstał ze mnie i usiadł obok na łóżku. Spojrzałam na zegarek który leżał na szafce obok. Widniała trzynasta na małym ekraniku. Co!?
- Gdzie ty mnie znowu ciągniesz? - zapytałam się siadając obok niego.
- Niespodzianka, idź się ogarnąć bo się spóźnimy.
Wyciągnęłam ciuchy z szafy i skierowałam się do łazienki. Po trzydziestu minutach jakich kol wiek prób ogarnięcia swojego wyglądu poddałam się i wróciłam do swojego pokoju. Najwyżej ludzie będą uważali mnie za potwora. W pokoju zastałam Adama który znalazł moją skrytkę na słodycze, w ręku trzymała paczkę czekoladowych ciastek.
- Nie ładnie to tak grzebać w cudzych rzeczach. - spojrzał na mnie z uśmiechem pięcioletniego dziecka.
- Oj tam Oj tam - powiedział ładując sobie ciacho do ust. Wspólnie zeszliśmy do kuchni gdzie wzięłam sobie jabłko bo znając życie i Adama zaraz pojedziemy coś zjeść. - Gotowa? Możemy już jechać? - kiwnęłam głową twierdząco kończąc jabłko.
Wzięłam potrzebne rzeczy, telefon, klucze itp
Ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaka żegnając się z moimi rodzicami.
Podjechaliśmy pod jakiś dom. Na podjeździe stał samochód Moreno. Gdzie ten debil mnie przywiózł? Niechętnie wysiadłam z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Otworzył nam Nico, przywitaliśmy się z chłopakiem. Zaprowadził nas do salonu gdzie była już pozostała część naszej paczki.
- Po co ja tu przyjechałam, mogłam sobie pospać. - spojrzałam na kuzyna z chęcią zabicia go.
- Nam ciebie też miło widzieć Martina - powiedziała Zoey, naburmuszona usiadłam na kanapie obok Matteo.
- Stwierdziliśmy że skoro Nico ma wolną chatę to zrobimy sobie maraton filmowy - powiedziała Amanda.
- To i tak nie jest racjonalny powód aby brutalnie ściągać mnie z łóżka. - spojrzałam wściekle na Adama który się ze mnie śmiał.
Nico przyniósł przekąski i włączył film, w tym samym czasie wszyscy zajęli swoje miejsca. Siedziałam między Matteo a Zoey. Stwierdziłam że skoro muszę już tu być to wykorzystam Moreno jako poduszkę. Głowę położyłam na jego kolanach a swoje nogi położyłam na nogach Zoey.
- Nie za wygodnie ci Sanders? - wyszeptał mi do ucha brunet.
- Zamknij się, nie mogłam spać w nocy.
-Przez to co wydarzyło się wczoraj? - spytał zmartwiony.
- Może a teraz się zamknij, chcę oglądać film. - chłopak usiadł tak aby było mi wygodniej i oboje wróciliśmy do oglądania filmu. Obejrzałam może połowę i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam przez zapach jakiegoś dobrego żarcia.
- Śpiąca królewna wstała. - powiedział Matteo gdy podniosłam głowę z jego kolan. W salonie nie było nikogo oprócz nas.
- Gdzie reszta? - spojrzałam na chłopaka.
- Stwierdzili że są głodni i poszli robić żarcie.
- Aha okey - z powrotem położyłam się na kanapie opierając głowę na nogach bruneta. - Wygodny jesteś.
- To miał być komplement Sanders? - zaczął się śmiać.
- Zamknij się. Od dzisiaj jesteś moją poduszką a poduszka to rzecz martwa i nie gada.
- Przyznaj się że chcesz się do mnie poprzytulać. - na te słowa uderzyłam go w nogę. -Ała. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak uroczo razem wyglądacie. - powiedziała Zoey wchodząc z resztą do pomieszczenia.
- Zamknij się Zoey. - pokazałam jej język usiadłam normalnie. - Co tam macie dobrego?
- Makaron z sosem- powiedział Nico podając mi talerze. Jedliśmy i oglądaliśmy dalej film. Jak się okazało przespałam dwa filmy. Po obejrzeniu i sprzątaniu stwierdziliśmy że wracamy już do swoich domów. Pożegnałam się z dziewczynami i podeszłam do Matteo.
- Cześć - pocałowałam chłopaka w policzek na co ten się uśmiechnął.
- Sanders weź ty następnym razem się wyśpij. Nie poznaje cię. - uśmiechnęłam się do niego.
Gdy tylko dotarłam do domu dostałam wiadomość od Zoey. Wysłała mi zdjęcie jak śpię i wtulam się w Matteo.
Od Zoey:
Uroczo wyglądacie razem :)
Czujesz coś do Matteo?
Zaskoczyła mnie swoim pytaniem. Czułam coś do Matteo? Nie...chyba.
- Powaliło cię już totalnie? - powiedziałam wstając z podłogi, Adam nie przejmując się niczym zaczął się śmiać. Z powrotem położyłam się do łóżka i wtuliłam się w podusie. Jednak po chwili znowu poczułam na sobie jego ciężar. - Złaź ze mnie Idioto! Daj mi spać.
- Nie wolno marnować tak pięknego dnia. - po tych słowach zaczął po mnie skakać - Masz godzinę na ogarnięcie się bo zabieram cię na wycieczkę. O 14 musimy być na miejscu. - wstał ze mnie i usiadł obok na łóżku. Spojrzałam na zegarek który leżał na szafce obok. Widniała trzynasta na małym ekraniku. Co!?
- Gdzie ty mnie znowu ciągniesz? - zapytałam się siadając obok niego.
- Niespodzianka, idź się ogarnąć bo się spóźnimy.
Wyciągnęłam ciuchy z szafy i skierowałam się do łazienki. Po trzydziestu minutach jakich kol wiek prób ogarnięcia swojego wyglądu poddałam się i wróciłam do swojego pokoju. Najwyżej ludzie będą uważali mnie za potwora. W pokoju zastałam Adama który znalazł moją skrytkę na słodycze, w ręku trzymała paczkę czekoladowych ciastek.
- Nie ładnie to tak grzebać w cudzych rzeczach. - spojrzał na mnie z uśmiechem pięcioletniego dziecka.
- Oj tam Oj tam - powiedział ładując sobie ciacho do ust. Wspólnie zeszliśmy do kuchni gdzie wzięłam sobie jabłko bo znając życie i Adama zaraz pojedziemy coś zjeść. - Gotowa? Możemy już jechać? - kiwnęłam głową twierdząco kończąc jabłko.
Wzięłam potrzebne rzeczy, telefon, klucze itp
Ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaka żegnając się z moimi rodzicami.
Podjechaliśmy pod jakiś dom. Na podjeździe stał samochód Moreno. Gdzie ten debil mnie przywiózł? Niechętnie wysiadłam z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Otworzył nam Nico, przywitaliśmy się z chłopakiem. Zaprowadził nas do salonu gdzie była już pozostała część naszej paczki.
- Po co ja tu przyjechałam, mogłam sobie pospać. - spojrzałam na kuzyna z chęcią zabicia go.
- Nam ciebie też miło widzieć Martina - powiedziała Zoey, naburmuszona usiadłam na kanapie obok Matteo.
- Stwierdziliśmy że skoro Nico ma wolną chatę to zrobimy sobie maraton filmowy - powiedziała Amanda.
- To i tak nie jest racjonalny powód aby brutalnie ściągać mnie z łóżka. - spojrzałam wściekle na Adama który się ze mnie śmiał.
Nico przyniósł przekąski i włączył film, w tym samym czasie wszyscy zajęli swoje miejsca. Siedziałam między Matteo a Zoey. Stwierdziłam że skoro muszę już tu być to wykorzystam Moreno jako poduszkę. Głowę położyłam na jego kolanach a swoje nogi położyłam na nogach Zoey.
- Nie za wygodnie ci Sanders? - wyszeptał mi do ucha brunet.
- Zamknij się, nie mogłam spać w nocy.
-Przez to co wydarzyło się wczoraj? - spytał zmartwiony.
- Może a teraz się zamknij, chcę oglądać film. - chłopak usiadł tak aby było mi wygodniej i oboje wróciliśmy do oglądania filmu. Obejrzałam może połowę i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam przez zapach jakiegoś dobrego żarcia.
- Śpiąca królewna wstała. - powiedział Matteo gdy podniosłam głowę z jego kolan. W salonie nie było nikogo oprócz nas.
- Gdzie reszta? - spojrzałam na chłopaka.
- Stwierdzili że są głodni i poszli robić żarcie.
- Aha okey - z powrotem położyłam się na kanapie opierając głowę na nogach bruneta. - Wygodny jesteś.
- To miał być komplement Sanders? - zaczął się śmiać.
- Zamknij się. Od dzisiaj jesteś moją poduszką a poduszka to rzecz martwa i nie gada.
- Przyznaj się że chcesz się do mnie poprzytulać. - na te słowa uderzyłam go w nogę. -Ała. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak uroczo razem wyglądacie. - powiedziała Zoey wchodząc z resztą do pomieszczenia.
- Zamknij się Zoey. - pokazałam jej język usiadłam normalnie. - Co tam macie dobrego?
- Makaron z sosem- powiedział Nico podając mi talerze. Jedliśmy i oglądaliśmy dalej film. Jak się okazało przespałam dwa filmy. Po obejrzeniu i sprzątaniu stwierdziliśmy że wracamy już do swoich domów. Pożegnałam się z dziewczynami i podeszłam do Matteo.
- Cześć - pocałowałam chłopaka w policzek na co ten się uśmiechnął.
- Sanders weź ty następnym razem się wyśpij. Nie poznaje cię. - uśmiechnęłam się do niego.
Gdy tylko dotarłam do domu dostałam wiadomość od Zoey. Wysłała mi zdjęcie jak śpię i wtulam się w Matteo.
Od Zoey:
Uroczo wyglądacie razem :)
Czujesz coś do Matteo?
Zaskoczyła mnie swoim pytaniem. Czułam coś do Matteo? Nie...chyba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
#6 Mateusz
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i spęd...
-
Witajcie! Dzisiaj kolejny post informacyjny, organizacyjny…sama nie wiem. Trzeba wprowadzić pewne miany i uporządkować tego bloga. Ograni...