wtorek, 17 marca 2020

Rozdział 15


Piątek, dzień kolejnego meczu. Dzisiaj gramy ze Złocistymi Gwiazdami, nikt się nie cieszył z tego meczu a zwłaszcza Zoey. Wszyscy byli jacyś nieswoi. Przebieraliśmy się w szatni aby później iść na rozgrzewkę. Chciałam się dowiedzieć czemu wszyscy mają takie podłe humory.
- Czemu wszyscy jesteście w jakimś dziwnym nastroju? - Zoey spojrzała na mnie smutna.
- Pamiętasz jak opowiadałam Ci że nasza drużyna przegrała rok temu? - pokiwałam głową potwierdzająco – Po przegranym turnieju odeszły od nas dwie najlepsze dziewczyny, nie licząc tych które skończyły szkołę. Jedna z nich przeszła do Złocistych Gwiazd, Amelia stwierdziła że nie ma sensu być w drużynie przegranych. - powiedziała wściekła Zoey, szkoda było mi dziewczyn.
- Amelia? To nie jest przypadkiem była dziewczyna Matteo? - zapytałam zaciekawiona.
- Tak to ona. Była najlepszą zawodniczką i po prostu boimy się że przegramy. - powiedziała Sara, najwyraźniej usłyszała o czym gadamy.
- Halo! Wy też macie najlepszą zawodniczkę na świecie! - pokazałam na siebie, dziewczyny zaczęły się śmiać a ja razem z nimi. Do szatni weszła trenerka z uśmiechem na twarzy.
- Gotowe? Idziemy się rozgrzać! Ruchy! - wyszłyśmy z szatni kierując się na boisko. Zajęliśmy jedną stronę boiska bo na drugiej rozgrzewały się już nasze przeciwniczki.
Rozpoczął się mecz. W ciągu pierwszych dwudziestu minut przeciwniczki strzeliły nam gola. Wściekałam się ze straconej bramki ale najbardziej z tego że bramkę zdobyła Amelia. Chciała już strzelić kolejną ale ja z gracją wykiwałam ją odbierając jej piłkę. Podałam ją do Sary która musiała mi ją po chwili oddać. Byłam sam na sam z bramkarką więc stwierdziłam że zaryzykuje i kopnęłam piłkę w stronę bramki. Zdobyłam bramkę dla naszej drużyny. Teraz trzeba tylko wygrać. Przed końcem pierwszej połowy nadal był remis, cały czas starałyśmy się znaleźć okazje do strzału. W pewnym momencie zauważyłam że na boisku leży Sara i się nie podnosi. Pobiegłam do niej aby sprawdzić co się dzieje.
- Co ci się stało? - zapytałam zmartwiona i przestraszona. Wróciły wspomnienia z tamtego roku.
- Moja kostka, cholernie boli. - spojrzałam na trenerkę i pokazałam że mamy problem. Nad Sarą zebrała się cała drużyna a trenerka stwierdziła że Sara już nie zagra. Prawdopodobnie zwichnęła kostkę. Sanitariusze pomogli zejść dziewczynie z boiska.
- Martina – odezwała się trenerka – Trzymaj, zastąpisz ją. - podała mi opaskę kapitana.
- Ale...ja nie mogę. - odezwałam się, była przerażona.
- Sanders, poprowadź nas do zwycięstwa. Zrób to dla drużyny – założyłam na opaskę – Pierwsza połowa się skończyła ale jeszcze został karny. Strzelasz Sanders. - trenerka odeszła od nas.
Ustawiliśmy się, szykowałam się do strzału. Cholernie się bałam. Spojrzałam na Zoey która pokazała mi że trzyma kciuki. Zerknęłam na trybuny gdzie zauważyłam Matteo który uśmiechał się do mnie. Spojrzałam na piłkę, kopnęłam ją i zdobyłam kolejną bramkę. Pierwsza połowa zakończyła się dwa do jednego. Dziewczyny ze szczęścia próbowały mnie udusić.
- Sarę w roli kapitana zastąpi Martina. - powiedziała trenerka gdy siedziałyśmy w szatni. - Wierzę w to że wygramy ten mecz. Martina pokaż na co cię stać. - Zoey przytuliła mnie – Na boisko Pantery!

Przerwa minęła i zaczęła się druga połowa. Która jak się okazało po pierwszych minutach była jeszcze bardziej agresywna od poprzedniej. Starałyśmy się nie dopuścić przeciwniczek bliżej naszej bramki. W pewnym momencie biegłam z piłką w stronę bramki Gwiazdeczek, miałam okazję którą przerwała mi Amelia swoim wślizgiem. Upadłam na ziemię, cholernie zabolało mnie kolano, jednak wstałam i kuśtykając podeszłam do piłki. Kolejny karny podczas meczu.
- Dasz radę? - podeszła do mnie Zoey – Widzę że cię noga boli. - powiedziała zmartwiona.
- Dam radę, najwyżej zatrudnię Matteo jako swój transporter.
- Coś w tym jest. - uśmiechnęła się – Nie spudłuj Sanders.
Kolano mnie bolało ale nie mogłam odpuścić. Rozbieg i strzał. Prowadziliśmy trzy do jednego. Wszyscy się cieszyli ale po moim policzku spłynęła jedna cholerna łza. Do końca meczu zostało jeszcze dziesięć minut. Dokończyłam go kuśtykając. Wlekłam się za Zoey prosto do szatni, czułam na sobie czyjś wzrok. Przed wejściem do szkoły Adam rzucił się na mnie, zresztą jak i reszta naszej paczki.
- Gratulacje Martina. - usłyszałam od każdego. Podszedł do mnie Moreno i mnie przytulił co mnie zaskoczyło.
- Gratulacje Sanders – uśmiechnął się do mnie – Jak noga? - wyszeptał mi do ucha.
- Boli mnie cholernie Matteo – po moim policzku spłynęły łzy, wtuliłam się jeszcze bardziej w chłopaka.
- Idź się ogarnąć bo odjadą bez ciebie Sanders – powiedział puszczając mnie – Pod szkołą się spotkamy i zabieram cię, Zoey, Amandę i Adam, idziemy świętować wasze zwycięstwo.
Tak jak chłopak powiedział, tak też zrobiłam. Autokar odwiózł nas pod szkołę, gdzie czekał na nas już Adam razem z Matteo. Nie miałam ochoty świętować, bolała mnie noga i chciałam wrócić do domu. Adam zauważył mój podły humor.
- Co ty taka naburmuszona kuzyneczko? - zapytał drocząc się ze mną.
- Odczep się. - odpowiedziałam mu.
- Tylko nie gryź księżniczko- powiedział nabijając się ze mnie, miałam go dość.
- Nie mam ochoty na świętowanie. Wracam do domu. - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę przystanku autobusowego. Kątem oka zauważyłam że Zoey na kogoś patrzy. Może pojechałabym z nimi ale Adam przegiął. Kocham go ale jest cholernie irytujący. Ktoś mi zastawił drogę. - Odpuść Moreno, mój kuzynek i tak mnie już wkurzył. - Chłopak po prostu stał i patrzył się na mnie.
- Adam chciał iść za tobą ale Zoey mu nie pozwoliła, wkurwiła się na niego. Kazała mi przekonać cię abyś z nami pojechała. Czemu zawsze to zadanie przypada mi? - uśmiechnęłam się na jego pytanie. - Jedziesz? Chyba nie pozwolisz na to aby ominęła cię degustacja ciast z takim przystojnym i apetycznym ciachem jak ja? - poruszył sugestywnie brwiami a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie mogę pozwolić na to aby takie wydarzenie mnie ominęło. - powiedziałam gdy tylko się uspokoiłam – Chodź. - pociągnęłam go za rękę.
- Muszę cię jeszcze poinformować to chamy i buraki. Zostawili nas i powiedzieli że będą czekać na miejscu. - uśmiechnęłam się do niego.


Kiedy tylko usiedliśmy przy stoliku gdzie siedzieli wszyscy Zoey spojrzała na mnie.
- Jednak przyjechaliście – uśmiechnęła się do mnie. - Zamówiliśmy wam już po kawałku czekoladowego ciasta i pucharki lodowe.
- Oni byli święcie przekonani że przyjedziecie. - powiedziała Amanda pokazując na Zoey i Nico.
Kelnerka przyniosła nasze zamówienie podczas gdy wszyscy rozmawiali i śmiali się z głupich żartów Adama. Natomiast ja myślami byłam gdzie indziej. Cała nasza grupka dobrze się dogadywała, nie sądziłam że w nowej szkole poznam tak fajnych ludzi. Cieszę się że trafiłam na nich.
- Sanders jedz – wyszeptał mi do ucha brunet siedzący obok mnie. - Wszyscy już prawie zjedli.
- Chyba odechciało mi się ciasta – uśmiechnęłam się smutno.
- Zjedz chociaż trochę, nie zachowuj się jak małe dziecko. Tak wiem że chciałabyś takiego gorącego opiekuna jak ja. - poruszył sugestywnie brwiami, na co się uśmiechnęłam.
- Idiota. - zjadłam trochę ciasta ale z racji że było za słodkie to oddałam resztę Adamowi, który je szybko dokończył. Lody w tym czasie zdążyły się rozpuścić. - Zadowolony? - spojrzałam na Matteo.
- Nawet nie wiesz jak. - uśmiechnął się brunet jednak jego mina po chwili zrzedła gdy zobaczył kogoś za mną, wchodzącego do kawiarni. Amelia podeszła do naszego stolika, powodując że ucichły wszelakie rozmowy.
- Czego chcesz Amelia? - powiedziała Zoey, była zła na dziewczynę.
- Co tak oschle Zoey? To już nie można się przywitać z przyjaciółmi? - spojrzałam na Matteo który był wściekły.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi, zostawiłaś nas. - odezwała się Amanda. Amelia spojrzała na mnie ze wstrętem.
- Widzę że zastąpiliście mnie tym czymś. - pokazała na mnie. Wkurzona wstałam od stołu i spojrzałam jej prosto w oczy.
- Masz ze mną jakiś problem? Przypominam ci że To Coś skopało ci chwile temu tyłek na boisku. Więc łaskawie odejdź i zostaw nas w spokoju. - powiedziałam wściekła, dziewczyna oblukała mnie od stup do głów i spojrzała na Moreno który stał tuż za mną.
- Szkoda że zainteresowałeś się to bezwartościową laską Moreno. - na jej słowa nie wytrzymałam i przywaliłam jej w twarz. Wyszłam z kawiarni zostawiając wszystkich zszokowanych. Nikt mnie nie będzie obrażał. Po drugiej stronie ulicy był mały park, poszłam więc tam. Potrzebowałam być sama. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce, musiałam się uspokoić bo zaraz coś rozwalę.
- Tu jesteś. - powiedziała Zoey siadając obok mnie, razem z nią był Matteo. - Wyleciałaś stamtąd jak z procy. Gdybyś widziała jej minę, boska. - Niech ona przestanie gadać, wkurza mnie. - Od razu pobiegliśmy cię szukać z Matteo a reszta zosta.... - nie wytrzymałam.
- Zamknij się. - wydarłam się na dziewczynę. - Przepraszam. - wstałam z ławki i odeszłam od nich. Nie potrzebnie krzyczałam, ale to nie moja wina. Szłam a raczej biegłam przed siebie. Potrzebowałam odreagować. Po chwili dołączył do mnie Matteo, który się nie odzywał tylko biegł i za to jestem mu wdzięczna. Zdyszana zatrzymałam się, przebiegliśmy cały park. Chciałam wrócić do swoich przyjaciół ale chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Wiem że tego potrzebujesz. - na jego słowa wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. - Nie przejmuj się takim gównem jak ona. Jesteś od niej sto razy lepsza. - odsunęłam się od bruneta
- Dziękuje. Wracajmy, muszę przeprosić Zoey. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę kawiarni.

Po zdarzeniach z dzisiejszego dnia Matteo odwiózł mnie i Adama do domów. Przeprosiłam wszystkich za moje zachowanie a w szczególności Zoey. Odstawiliśmy Adama i pojechaliśmy w stronę mojego domu.
- Wszystko okey? - chłopak spojrzał na mnie gdy stanęliśmy na podjeździe. Przez całą drogę się nie odzywałam, byłam zmęczona dzisiejszym dniem.
- Jestem po prostu zmęczona. - chciałam się znaleźć w swoim łóżku ale z drugiej strony nie chciałam wysiadać z samochodu bruneta. Wygodnie ma tutaj.
- Nie za wygodnie ci Sanders? - spojrzałam na chłopaka. - Rozumiem że uwielbiasz moje towarzystwo i moje kochana auto ale stoimy stoimy już tak dziesięć minut.
- Przepraszam. - chciałam już wychodzić ale odwróciłam się jeszcze do chłopaka.- Dziękuje Matteo, za wszystko. - uśmiechnął się do mnie. Chciałam już zamknąć drzwi od samochodu gdy chłopak się odezwał.
- Nie rób głupot Sanders.- uśmiechnęłam się do niego i zakłamałam drzwi. Ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Nareszcie spokój.

środa, 4 marca 2020

Tchórzysz Granger? < Dramione >


Nikt nie wie co kierowało Hermioną Granger, przyjmując to jakże głupie wyzwanie. Nawet Draco zastanawia się jak udało mu się przekonać mądralińską Gryfonkę aby przyjęła głupie wyzwanie. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Opowiem wam, historia zaczyna się dzień przed wyjazdem z Hogwartu na ferie świąteczne.

Już kilka dni wcześniej po szkole rozniosła się wiadomość że Gryfindor organizuje w swoim dormitorium imprezę dzień przed wyjazdem większości uczniów do ich rodzinnych domów. Zaprosili wszystkich oprócz tego jednego znienawidzonego domu, z którym zacięcie rywalizowali. Jednak nie przeszkodziło to pewnemu blondynowi wkręcić się na to wydarzenie ze swoimi przyjaciółmi. Draco Malfoy uczeń Slytherinu znalazł się na imprezie organizowanej przez złote trio.
- Co tu robisz Fretko? - blondyn dobrze wiedział kto wypowiedział te słowa, odwrócił się do znienawidzonej brązowowłosej dziewczyny. Hermiona Granger w oczach Draco najbardziej zarozumiała osoba chodząca po tym świecie. Musiał jednak przyznać że w ciągu tych sześciu lat odkąd ją zna stała się cholernie seksowna.
- Nie zabronisz mi Granger tu być. Gdzie się podziali twoi żałośni przyjaciele? - odparł wkurzony, był tu zaledwie godzinę a już brunetka zdążyła go wkurzyć. Chociaż i tak miał szczęście że nie spotkał jeszcze jej przyjaciół, bo to mogło się skończyć dużo gorzej.
- Nie twój interes Malfoy. Radzę Ci abyś opuścił nasze dormitorium. - odpowiedziała poirytowana Hermiona.
- Raczej nie posłucham się twojej rady. Przyszedłem tu się zabawić, Tobie też to radzę sztywniaro. - powiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Odczep się Malfoy. - dziewczyna odwróciła się i poszła w swoją stronę.
Resztę wieczoru miał spokój, impreza trwała w najlepsze. Tańce, rozmowy, alkohol czyli typowa impreza. Zbliżała się północ, większość zebranych zaczęła się rozchodzić do swoich dormitoriów bo muszę wstać rano aby dotrzeć do domu na święta. Malfoy razem ze swoim przyjacielem Zabinim postanowili jeszcze zostać. W salonie Gryfindoru zostało może ze trzydzieści osób w tym święta trójca, kilka osób z innych domów.
- Gramy w Pytanie czy Wyzwanie. Chętni na środek. - zawołał Fred jeden z rudzielców. Blondyn pociągnął Zabiniego na środek salonu. Ujrzawszy podpitą Hermionę zrodził się w jego głowie plan. Z racji tego iż on sam był pod wpływem alkoholu, nie przejmował się niczym. Zaczęli grać, blondyn czekał niecierpliwie na swoją kolej i jakimś cudem wylosuje Hermione. Trwało to dość długo, kilka ciekawskich pytań i głupich zadań. W końcu sam Harry Potter wylosował Malfoya. Chłopak wybrał zadanie, Wybraniec kazał mu zatańczyć na stole. Bez problemu to zrobił aby nie był uznany za tchórza. Po wykonaniu zadania zakręcił butelką i miał nadzieje że wypadnie na Gryfonkę. Udało się, chytrze spojrzał na dziewczynę, która była zszokowana tym co się zadziało. Każdy z zaciekawieniem patrzył na Dracona, byli ciekawi co ten chłopak zrobi.
- Pytanie czy wyzwanie Granger? - dziewczyna dłuższą chwile się zastanawiała co wybrać. - Dawaj Nudziaro nie mamy całej nocy.
- Pytanie. - powiedziała niepewnie dziewczyna.
- Tchórzysz Granger? - miał nadzieje że dziewczyna zmieni zdanie. Była wkurzona ale według chłopaka Hermiona Grenger wkurzona i pijana jest jeszcze bardziej seksowna.
W jego głowie pojawiła się myśl że dzisiaj już nie powinien pić bo pieprzy jakieś głupoty.
- Niech Ci będzie Malfoy. Wybieram zadanie. - wiedział że dziewczyna po jego słowach zmieni zdanie. Nikt przecież nie będzie jej nazywał tchórzem przy przyjaciołach i znajomych.
- Pocałuj Mnie Granger.
- Co?! Ale... - brunetka nie wiedziała co powiedzieć, wszyscy patrzyli na nią zszokowani. Zadawali sobie pytanie czy Gryfonka to zrobi. Czy pocałuje swojego największego wroga? Sam blondyn był ciekawy, jutro pewnie będzie tego żałował ale co tam raz się żyje. - Dobra.
Dziewczyna podeszła bliżej do chłopaka i uklękła przed nim, miała się już pochylić i go pocałować ale Draco pociągnął ją do siebie na kolana.
-Nie gryzę Granger. - spojrzał dziewczynie w oczy. Malfoy spojrzał na jej usta, piękne, malinowe wargi, lekko rozchylone w zaskoczeniu. Dziewczyna niepewnie pocałowała chłopaka, delikatnie i nieśpiesznie. Draco po chwili pogłębił pocałunek. Oboje czuli się jak w jakimś transie, nie liczyło się nic oprócz ich samych w tej chwili. Niestety dziewczyna przypomniała sobie kogo całuje i że wszyscy się na nią patrzą. Oderwała się od blondyna i cała czerwona wróciła na swoje miejsce. - Nie najgorzej całujesz Granger.
Kogo jednak próbuje oszukać, nigdy nie czuł czegoś takiego. Nigdy nie czuł się tak podczas żadnego pocałunku. Spojrzał na Granger, która cały czas siedziała zawstydzona. Po ich zadaniu wszyscy stwierdzili że już koniec imprezy i każdy zaczął rozchodzić się do swoich pokoi.
Malfoy leżąc w swoim łóżku nadal rozmyślał na pocałunkiem z Hermioną, zastanawiał się co w niego wstąpiło. Przecież to zwykły pocałunek który, jednak coś zmienił. Chłopak zasnął ze wspomnieniem Hermiony Granger na jego kolanach.


niedziela, 1 marca 2020

Rozdział 14

To jest ten moment w którym skończyłam dodawać już wcześniej opublikowane rozdziały i lecimy dalej z kolejnymi.
~ Karo

Minęły dwa tygodnie odkąd Adam chodzi do naszej szkoły. Widać że się zaaklimatyzował w szkole. Jedynie narzeka na swoich kolegów z klasy, bo jak to on stwierdził są po prostu nudni. To dlatego zawsze na przerwach przesiaduje z nami. Dostał się do drużyny piłkarskiej i poprawił mu się kontakt z Nico i Matteo, zaczęli się dogadywać ponieważ są razem w drużynie. Jeśli jesteśmy już na temacie drużyny to wspomnę może że odbyły się już dwa kolejne mecze w między czasie. Tygrysice przegrały z Jastrzębicami dwa do trzech, natomiast jeśli chodzi o mecz między Pingwinami a Złocistymi Gwiazdami to pingwinki znowu przegrały, tym razem jeden do dwóch. Mecze śledziłam na internecie, najczęściej oglądaliśmy je na przerwach obiadowych. Przynajmniej staraliśmy się obejrzeć pierwszą połowę.
Już za dwa dni, w piątek gramy ze Złocistymi Gwiazdami, a za półtora tygodnia odbędzie się ostatni mecz z pierwszej grupy. Mam nadzieje że Tygrysice wygrają ten mecz. Nie chcę być w finale jeśli do niego dojdziemy z moją starą drużyną.
Z mojego zamyślenia wyprowadziła mnie nauczycielka sugerując abyśmy słuchali uważniej bo ma ważną informacje.
- Jak wiecie lub też nie aby zaliczyć mój przedmiot musicie zrobić projekt. Tak było i będzie dopóki uczę tego przedmiotu. - myślałam że się przesłyszałam – Najpierw dobiorę was w pary i uprzedzam że nie można się zamienić. Później jedna osoba z pary wylosuje temat prezentacji. - kobieta spojrzała na jakąś kartkę gdzie pewnie miała już wszystko napisane. Nie interesowało mnie kto z kim będzie dopóki nie usłyszałam swojego nazwiska. - Martina Sanders będzie pracować z...- miałam nadzieje że będę z Zoey lub Amandą, chociaż nie wiem czy już są do kogoś dobrane. - Matteo Moreno.
Spojrzałam się na bruneta a ten bezczelnie się uśmiechał. Matteo wylosował dla nas temat pracy, aktualnie nie obchodziło mnie to. Przeżywałam to że jestem z tym Idiota w parze, będzie ciekawie.
- Prace będziecie przedstawiać na forum klasy w ostatnim miesiącu tego semestru. Proszę was przyłóżcie się do tego. - dopowiedziała nauczycielka na koniec lekcji, zadzwonił dzwonek i mogliśmy wyjść z sali. Wychodząc z sali Zoey zadała mi pytanie za które chciałam ją zabić.
- Jak tam? Szczęśliwa że będziesz w parze razem z Matteo? - poruszyła sugestywnie brwiami.
- Skacze z radości normalnie. - zaczęła się ze mnie śmiać. -Jeszcze po za szkołą będzie mnie dręczył, po prostu zajebiście. -obok nas pojawił się wspomniany chłopak ze swoim przyjacielem.
- Sanders nie okłamuj się. Każdy wie że pragniesz być ze mną w parze. Więcej czasu spędzimy sam na sam. - poruszył sugestywnie brwiami.
Co oni do cholery mają z tymi brwiami? To się leczy?
- Liczę do trzech. Lepiej uciekaj. - takim o to sposobem zaczęłam gonić chłopaka po całej szkole. Dorwałam go dopiero na parkingu, niedaleko samochodu Adama. Chłopak zatrzymał się nagle, co spowodowało że na niego wpadłam. Złapał mnie próbując przy tym nie upaść na ziemię.
- Brawo udało ci się mnie złapać. - staliśmy bardzo blisko siebie, skorzystałam z okazji i uderzyłam do w ramię. - To akurat bolało. - powiedział udając smutnego – Przeproś. - pokazał palcem na swój policzek.
- Chyba śnisz. - chciałam od niego się odsunąć ale złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. - Puszczaj Moreno.
- Najpierw przeproś Sanders. - uśmiechnął się chytrze.
- Idiota – zrezygnowana pocałowałam chłopaka w policzek, stwierdzam że ma zarąbiste perfumy -Przepraszam. Puścisz mnie teraz?
- Znalazłam nasze gołąbeczki. - usłyszałam za sobą głos Zoey i szybko odsunęłam się od Moreno.
- Zamknij się Zoey bo zaraz ty będziesz biegać dookoła szkoły. - ostrzegłam dziewczynę, byłam wkurzona.
- Spokojnie dziecinko. - na jej słowa wszyscy zaczęli się śmiać.
- Sanders ktoś do ciebie. - Matteo pokazał mi swój telefon gdzie widniała wiadomość od jego siostry.
Od Siory:
Przekonaj Martinę aby poszła z nami na boisko.
Jak to zrobisz będziesz najukochańszym bratem na świecie.
Proszę.
-I co Sanders pomożesz mi uzyskać ten tytuł? Jak na razie jestem tylko kochanym bratem. - wszyscy z zaciekawieniem czekali na moją odpowiedź.
- No nie wiem. Skąd mam wiedzieć czy nie wywieziesz mnie do lasu i tam mnie nie zakopiesz. Ryzykowne. - patrzyłam na niego podejrzanie.
- Przynajmniej był by spokój. - powiedział Adam – Matteo pakuj ją do samochodu i jedźcie ale później ją odwieź. Nie pozwolę aby moja kochana siostrzyczka umarła w swoim łóżku z samotności i nudy. - wszyscy zaczęli się śmiać a ja miałam ochotę go zabić.
- Jedziemy Moreno a ciebie ty mój kochany kuzynie nie chcę widzieć do końca swojego życia. - wszyscy jeszcze bardziej zaczęli się śmiać a ja ruszyłam w stronę samochodu Matteo. Takim o to sposobem jadę się spotkać z Sarą w towarzystwie bruneta.
Na boisku czekała na nas już dziewczyna, zauważywszy nas podbiegła do naszej dwójki.
-Hejka Martina – Sara przytuliła mnie a później rzuciła się na swojego brata- Jesteś najlepszym bratem na świecie!- na jej słowa zaczęliśmy się śmiać
- Gramy? - spytał się Matteo uśmiechając się do siostry.
- Gramy – odpowiedziała mu.
Gdy tak na nich patrzyłam zauważyłam że chłopak bardzo się troszczy o siostrę. Matteo wygląda uroczo gdy stara się być jak najlepszym bratem dla Sary. Czy ja właśnie stwierdziłam że Matteo jest uroczy? Nie słuchajcie mnie. Gadam głupoty.
-Sanders żyjesz? - przede mną stał Moreno machając mi ręką przed oczami.
- Zamyśliłam się. Przepraszam. - Młoda się ze mnie śmiała
- Myślałaś o mnie Sanders? - spytał się Moreno
Chciałam się już odezwać ale wyprzedziła mnie Sara.
-Gramy? - pociągnęła mnie za rękę w stronę piłki.
Postrzelaliśmy do bramki, podawaliśmy sobie piłkę ogólnie dobrze się bawiłam. Zmęczona padłam na ziemię a obok mnie usiadła dziewczynka.
-Umarła! - położyłam się na plecach. Usiadłam i spojrzałam na Sarę. - Gdzie twój brat? - nie mogłam zlokalizować chłopaka.
-Idzie. - Matteo podszedł do nas z trzema butelkami wody wręczając nam po jednej. Odkręciłam korek i napiłam się.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Posiedzieliśmy jeszcze chwile na boisku i po prostu rozmawialiśmy. Odwieźliśmy Sarę do domu a później chłopak odwiózł mnie. Droga minęła nam w przyjemnej ciszy. Staliśmy pod moim domem już sporą chwile ale mi się nie chciało wysiadać z jego samochodu, wygodnie w nim i przyjemnie.
- Nie chce mi się wysiadać z tego samochodu, uwielbiam go. - zaczęłam się śmiać sama z siebie, Matteo dołączył się do mnie.
- Przyznaj się że po prostu będziesz za mną tęsknic. - na te słowa oberwał w łeb. - Łamiesz moje serduszko Sanders. - udawał załamanego.
- Co ja z tobą mam za życie? - patrzyłam się na niego, bezczelnie się śmiejąc.
- Nie wiem o co ci chodzi Sanders. Czkam tylko na moment w którym przyznasz światu i samej sobie że jestem najlepszą rzeczą jaka ci się przytrafiła w twoim życiu. - patrzyłam na niego jak na kosmitę.
- To se poczekasz Moreno. Do jutra. - wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku domu.
Matteo to całkiem zabawny człowiek który na dodatek potrafi mnie zrozumieć i ogarnąć. Nie zapominajmy jednak że się nie lubimy i dogryzamy sobie na każdym kroku. Pomimo iż ma jakieś pokłady dobroci to nadal jest Idiotą.
To wszystko jest pojebane
.


#6 Mateusz

 Nie kłamałem mówiąc Lenie że od czasu do czasu wracam do chwil kiedy byliśmy dzieciakami. Smarkaczami które niczym się nie martwiły i  spęd...