Jestem dumna z tego rozdziału. Miał on wyglądać inaczej ale w ostatniej chwili zmieniłam zadanie ( wcale nie wywaliłam przez przypadek kartki gdzie miałam napisany cały ten rozdział ) i podoba mi się bardziej od poprzedniej wersji.
~ Karo
Wygrałyśmy, naprawdę wygrałyśmy. Nie wierzę w to co się właśnie stało.
Miałyśmy trzydzieści minut na ogarnięcie się bo później miało odbyć się wręczenie nagród i ogólne zakończenie turnieju. Cała uroczystość działa się na sali gimnastycznej. Razem z Zoey znalazłyśmy swoich przyjaciół stojących z naszą trenerką jak i resztą drużyny. Puchar dostałyśmy od razu po meczu bo, "sesje zdjęciową" trzeba było zrobić.Drogę do moich przyjaciół zablokowała mi moja ulubiona koleżanka Carla. Czujecie ten sarkazm?
- Przyszłaś pogratulować nam wygranej? - powiedziałam, Zoey próbowała się nie zaśmiać.
- Chciałabyś Sanders! - wściekłość miała wypisaną na twarzy. - Pożałujesz Sanders! Pożałujesz tego co nam zrobiłaś! -jej wzrok zaczynał mnie przerażać.
- Grozisz mi? - spojrzałam niepewnie na Zoey.
- Ostrzegam. - zostawiła nas same, poszłyśmy w stronę naszych znajomych. Matteo patrzyła się na mnie z zaciekawieniem.
- Czego chciała? - spytał się.
- Pogratulować wygranej. - próbowałam być poważna ale na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
- Chciałbym oficjalnie zakończyć tegoroczny turniej. - zwróciliśmy uwagę na stojącego na środku mężczyznę. - Dziękuje wszystkim drużyną, organizatorom oraz kibicom, bez was nie byłoby tego turnieju. Teraz przyszedł czas aby wręczyć pozostałe nagrody poszczególnym zawodnikom. Nagroda dla strzelca tego turnieju wędruje do Carli Feren z drużyny Lincoln High. Gratulacje. - patrzyłam jak Carla odbiera swoją nagrodę, zrobiło mi się słabo. - Kolejna nagroda idzie do Olivii Ramirez z drużyny Czerwonych Panter za najlepszą obronę swojej bramki. - skakałam z radości zresztą jak reszta dziewczyn. Zadowolona Olivia odebrała swoją nagrodę, zasłużyła. Jestem cholernie dumna. - Nagroda dla najlepszej zawodniczki turnieju wędruje do Martiny Sanders. -Myślałam że się przesłyszałam, stałam nieruchoma jak słup i nie wiedziałam co się dzieje.
- Leć - Matteo powiedział cicho i popchnął mnie do przodu. Poszłam na środek.
- Martina pokazała że piłka nożna to nie tylko sport i durne bieganie za piłką. Swoją postawą pokazała że trzeba walczyć o swoje pomimo wielu trudność.- podeszłam do starszego mężczyzny który wręczył mi statuetkę. - Gratuluje Martina. - uśmiechnęłam się do niego.
Po zakończeniu wręczania nagród szkoła goszcząca inne drużyny organizuje "małe przyjęcie", poczęstunek, tańce itp. Nie przepadam za takimi rzeczami dlatego też gdy tylko Zoey i Amanda zniknęły mi z oczu stwierdziłam że muszę iść się przewietrzyć. Szłam korytarzami swojej starej szkoły i wspominałam te najlepsze chwile spędzone tutaj. Z jednej strony nienawidzę tej szkoły a z drugiej miło mi się robi na niektóre wspomnienia i chwile. Znalazłam się na boisku gdzie jeszcze dwie godziny temu rozegrałam swój najważniejszy mecz życia.
- Znalazłem cię Piłkareczko. - Matteo przytulił mnie od tyłu. - Co tu robisz? Czemu nie świętujesz z innymi? - odsunęłam się od chłopaka i obróciłam się w jego stronę.
- To nie moje klimaty. - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. - Wole być tutaj. A ty czemu nie jesteś z resztą? - bałam się usłyszeć odpowiedz chłopaka.
- Poradzą sobie beze mnie. Po drugie szukałem pewnej osoby. - uśmiechnął się do mnie.
- Kogo?
- Pewnej zwariowanej dziewczyny, która została uznana za najlepszą zawodniczkę turnieju. - rozśmieszył mnie.
- Nie znam jej. Musi być naprawdę dobra skoro mówią tak o niej. - ciągnęłam tą grę dalej, jestem ciekawa co z niej wyniknie.
- Jest najlepsza, udowodniła to na boisku pokazując swoje czary z piłką. Każdy się nią zachwycał. - mrugnął do mnie.
- A ty też uważasz że jest rewelacyjna na boisku? - na moje pytanie przysunął się jeszcze bliżej do mnie, a ja starałam się nie patrzeć mu w oczy. Nasze buty stałe się ciekawsze.
- Tak, uważam że jest zaskakująca, rewelacyjna i najlepsza. - spojrzałam mu prosto w oczy. - Nie tylko pod względem umiejętności które pokazuje na boisku. Jest wyjątkowa pod wieloma względami. Potrafi walczyć o swoje nawet gdy nikt w nią nie wierzy. Udowadnia z każdym krokiem że jest silną kobietą i pokazuje na co ją stać. Zależy jej na rodzinie, przyjaciołach, drużynie. Jest wariatką ale ma też swoje słabsze dni z których stara się szybko podnieść. Jest piękna z zewnątrz ale jeszcze piękniejsza jest wewnątrz. Uwielbiam jej charakter, mądra, silna i piękna. Jedynym minusem jest to że jest ślepa, chociaż nie przeszkadza jej to w grze, dziwne. - spojrzałam na niego zdezorientowana. - Jest cholernie ślepa skoro nie zauważyła że mi się podoba. Szaleje za nią i ciągle się zastanawiam się co u niej. Czy nie zrobi jakieś głupoty? - zaczął się bawić moim kosmykiem włosów - Zakochałem się w tobie Piłkareczko. Przepadłem w twoich oczach, pięknych oczach. - nachylił się nade mną i złączył delikatnie nasze usta. Oddałam mu pocałunek. W tej jednej chwili nic się nie liczyło oprócz nas. Kiedy tylko zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się od siebie. Przytuliłam się do niego. czułam się bezpiecznie w jego objęciach.
- Matteo...ja...też się w tobie zakochuje z dnia na dzień coraz bardziej. Przez długi czas bałam się do tego przyznać przed samą sobą a co dopiero tobie. Bałam się, bo kto normalnych chciałby być z kimś takim jak ja. Dzięki Adamowi i Zoey uświadomiłam sobie że nie mogę dłużej ukrywać tego co w sobie trzymam. - uśmiechnęłam się do niego a ten pocałował mnie w czoło.
- Wracajmy do tamtych wariatów. - szliśmy w kierunku sali gimnastycznej trzymając się za rękę.
Znaleźliśmy naszych przyjaciół stojących przy stołach z napojami. Śmiali się z czegoś, Zoey nas zauważyła.
- Co tu się dzieje? - spojrzała na nasze splecione dłonie.
- Jesteście razem? - odezwał się Adam z głupim uśmieszkiem.
- Jesteśmy? - spojrzałam zaciekawiona na Moreno.
- Chciałabyś? - zapytał cwaniacko się uśmiechając. Wszyscy patrzyli na nas z zaciekawieniem.
- Chciałabym. - uśmiechnęłam się do niego a on mnie po prostu przytulił.
- Nareszcie! Mega się cieszę. - Zoey wyrwała mnie z objęć mojego chłopaka i przytuliła mnie. - Wypłacać się! - wystawiła dłoń w stronę Adama i Amandy. Oboje podali jej banknoty z przygaszoną miną. Czemu wszyscy się zakładają o moje decyzje!?
- Serio!? - patrzyłam na nich jak na idiotów.
- Nigdy się już z tobą nie założę Diablico. - powiedział Adam śmiejąc się.
Na imprezie zostaliśmy jeszcze z godzinę a później każdy wrócił do swoich domów.
- Jak tam po meczu? - spytał się tata kiedy tylko weszłam do kuchni. Siedział z mamą przy stole i rozmawiali.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do nich - Stoi przed wami najlepsza zawodniczka turnieju. - rodzice przytulili mnie i pogratulowali mi wygranej. Mama wyszła z kuchni mówiąc że idzie się położyć bo boli ją głowa. Została sam na sam z ojcem.
- To co teraz? - spojrzałam na niego zaciekawiona bo nie wiedziałam o co mu chodzi - Wygrałyście, zawalczyłaś o swoje. Co teraz? - uśmiechnął się do mnie.
- Gram, walczę i biegnę przed siebie. Nie poddaje się. - Zostawiłam ojca samego i ruszyłam do swojego pokoju.
Zmęczona ale szczęśliwa padłam na łóżko, wcześniej się kąpiąc i zasnęłam.
Dzisiejszy dzień będę pamiętać do końca życia.
Wygrałam, nie poddałam się.